Perspektywa Andrzeja, 24 grudnia, 9:30
- Mania wstawaj..- próbowałem obudzić moją żonę.
- Jeszcze 5minut.. proszę..
- Za 30minut musimy jechać do Bełchatowa.. - wstała w momencie.
- Teraz mi i tym mówisz?! Po co? - pytała zdenerwowana.
- Przecież dziś Wigilia. Moi rodzice z bratem przyjadą i twoja babcia i ktoś jeszcze.. - trzymałem ja w niepewności.
Kilka minut po 10, wyruszyliśmy w kierunku domu..
- Andrzej proszę zatrzymaj się..-powiedziała nagle Mania. Zgodnie z prośbą zatrzymałem się. Moja żona wyszła z auta aby zaczerpnąć świeżego powietrza..
- Wszystko dobrze? - zapytałem
- Tak, tak jedzmy już.
Jechałem powoli aby Mania, poczuła się choć trochę lepiej. Gdy tylko zasnęła przyspieszyłem abyśmy szybko byli w domu. Po prawie 2 godzinach jazdy obudziłem ją i poinformowałem, ze jesteśmy już na miejscu. Wyjąłem walizki a Mania położyła się w sypialni. Po chwili odpoczynku pomogłem Pani Amelii i Tosi w przygotowaniu posiłków na uroczystą kolację Wigilijną.
Około 15 Wrona wstała i powiedziała, ze już lepiej się czuje i nakryła stół oraz przygotowała każdemu ubiór. Gdy wszystko było już gotowe zaczęli schodzić się goście.
- No witam mojego kochanego syna i moją kochaną synową! - powiedziała moja mama
- Dzień dobry! - przywitała się Mania.
- Siema brat!
- Siema, siema! Co tam? - zapytałem i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę.
Nagle do drzwi zapukał długo wyczekiwany gość. Poprosiłem Manie i Panią Amelie aby udały się do sypialni A ja zaraz dołączę.
- Dzień dobry! Jest Pan gotowy?
- Tak, dziękuję Ci bardzo. Gdzie są?
- W sypialni. Pójdę z panem..
- Mania wstawaj..- próbowałem obudzić moją żonę.
- Jeszcze 5minut.. proszę..
- Za 30minut musimy jechać do Bełchatowa.. - wstała w momencie.
- Teraz mi i tym mówisz?! Po co? - pytała zdenerwowana.
- Przecież dziś Wigilia. Moi rodzice z bratem przyjadą i twoja babcia i ktoś jeszcze.. - trzymałem ja w niepewności.
Kilka minut po 10, wyruszyliśmy w kierunku domu..
- Andrzej proszę zatrzymaj się..-powiedziała nagle Mania. Zgodnie z prośbą zatrzymałem się. Moja żona wyszła z auta aby zaczerpnąć świeżego powietrza..
- Wszystko dobrze? - zapytałem
- Tak, tak jedzmy już.
Jechałem powoli aby Mania, poczuła się choć trochę lepiej. Gdy tylko zasnęła przyspieszyłem abyśmy szybko byli w domu. Po prawie 2 godzinach jazdy obudziłem ją i poinformowałem, ze jesteśmy już na miejscu. Wyjąłem walizki a Mania położyła się w sypialni. Po chwili odpoczynku pomogłem Pani Amelii i Tosi w przygotowaniu posiłków na uroczystą kolację Wigilijną.
Około 15 Wrona wstała i powiedziała, ze już lepiej się czuje i nakryła stół oraz przygotowała każdemu ubiór. Gdy wszystko było już gotowe zaczęli schodzić się goście.
- No witam mojego kochanego syna i moją kochaną synową! - powiedziała moja mama
- Dzień dobry! - przywitała się Mania.
- Siema brat!
- Siema, siema! Co tam? - zapytałem i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę.
Nagle do drzwi zapukał długo wyczekiwany gość. Poprosiłem Manie i Panią Amelie aby udały się do sypialni A ja zaraz dołączę.
- Dzień dobry! Jest Pan gotowy?
- Tak, dziękuję Ci bardzo. Gdzie są?
- W sypialni. Pójdę z panem..
Perspektywa Mani, 17:25
- Dziadek?! Co Ty tutaj robisz? - popatrzyłam na Andrzeja.
- Chcę Was przeprosić. Byłem na kilku miesięcznej terapii. Wiem co zrobiłem i wiem, ze możesz mi nie być w stanie wybaczyć, ale proszę Cię posłuchaj mnie.. - powiedział a ja miałam łzy w oczach. - Ja wiem. Popełniłem coś czego nikt nie powinien mi wybaczyć. Gdy Twoi rodzice zginęli w tym wypadku stało się ze mną coś nie do opisania.. później Tosia, później jak się dowiedziałem Ty. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Terapeuci wiele mi wytłumaczyli. Więc i ja tłumaczę Tobie. Pozwól mi, aby było tak jak dawniej.. - posmutniał A babcia podeszła do niego i go przytuliła.
- Ja już Ci wybaczyłam..
- W sumie.. rozumiem, ze kierowały się Tobą złe emocje, ale żeby aż tak?
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie..
- Nie musisz mieć. . - wstałam i uczyniłam to co babcia.
Po kilku minutach udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy już czekali. W spokoju i w rodzinnej atmosferze spożylismy wszystko co znajdowało się na stole a następnie otworzyliśmy prezenty.
- A to prezent ode mnie i Tosi..- uśmiechnął się Andrzej. Otworzyłam pudełko które podał mi Andrzej.. A w nim znajdował się śliczny kot brytyjski.
- Jejku! Naprawdę? Jest śliczny! Dziękuję, kocham Cię! - powiedziałam a Andrzej musnął moje usta. Jako jedyni nie wybraliśmy się na pasterkę, ponieważ znowu źle się poczułam. Mój mąż, zaparzył mi miętę, po czym z niewiadomych powodów spakował moje rzeczy do torby i zmusił mnie do pojechania na izbę przyjęć. Uległam. Nie chciałam bagatelizować swoich objawów.
- O Mania? To znowu Ty? Co się stało? - zapytał lekarz
- Ostatnio mam mdłości, strasznie boli mnie głowa i często słabnę. Na dodatek jestem w ciąży.. - wyjaśniłam
- Ojojoj.. zrobimy wszystkie badania, ale jak na razie zostajesz na obserwacji - powiedział doktor. Było mi smutno, ze nie będę mogła spędzić świat w gronie najbliższych mi osób.
- Maniu, kochanie.. ja tutaj zostanę - powiedział Andrzej
- Nie, no nie przesadzaj.. jedz do domu - prosiłam go
- Nie ma mowy!
Nie chciałam się z nim kłócić, więc przystałam na jego propozycje. Do sali nagle wpadł lekarz.
- Mania, zabieramy Cię na USG - powiedział
- Co się dzieje? - zapytałam
- Badanie kontrolne po prostu - poinformował mnie. Po chwili byliśmy już w pracowni. - O popatrzcie to wasze dzieci.
- Jak kto dzieci?! - byłam zdziwiona.
- Nie wiedziałaś, ze jesteś w ciąży bliźniaczej?
- Nie.. to moje pierwsze usg..
- No to gratuluję Wam! Macie piękne zdrowe bliźniaki. Chcecie znać płeć?
- Tak! - powiedział Andrzej mając łzy w oczach
- Chłopczyk i dziewczynka!
- O Boże! Naprawdę?! - powiedziałam
- Tak, gratuluję Wam! W sumie możecie już iść do domu, ale proszę uważaj na siebie..
- Dziękuję! - powiedziałam i opuściłam salę.
Po chwili byliśmy już w aucie, lecz nie pojechaliśmy w kierunku domu. Nie wiedziałam co tym razem Andrzej wymyślił. Po kilku minutowej jeździe byliśmy na opuszczonym lotnisku, na której zaciągnął mnie mój mąż.
- Po co tutaj przyjechaliśmy? - zapytałam
- Popatrz w niebo i obiecaj mi, ze kiedy będzie Ci smutno lub będę daleko od Ciebie pomyślisz o tych wszystkich gwiazdach co są na niebie.. - wyszeptał.
-Obiecuję! - powiedziałam patrząc mu w oczy po czym musnęłam jego usta.
-" Niebo i gwiazdy są zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne. " Chodź, zimno już wracajmy - powiedział i trzymając mnie za rękę opuściliśmy płytę lotniska. Gdy wróciliśmy do domu była już 3:45 na ranem. Nie budząc nikogo postanowiliśmy przespać się na kanapie. Zanim zasnęliśmy zaplanowaliśmy naszego sylwestra a później oddaliśmy się Morfeuszowi.
- Dziadek?! Co Ty tutaj robisz? - popatrzyłam na Andrzeja.
- Chcę Was przeprosić. Byłem na kilku miesięcznej terapii. Wiem co zrobiłem i wiem, ze możesz mi nie być w stanie wybaczyć, ale proszę Cię posłuchaj mnie.. - powiedział a ja miałam łzy w oczach. - Ja wiem. Popełniłem coś czego nikt nie powinien mi wybaczyć. Gdy Twoi rodzice zginęli w tym wypadku stało się ze mną coś nie do opisania.. później Tosia, później jak się dowiedziałem Ty. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Terapeuci wiele mi wytłumaczyli. Więc i ja tłumaczę Tobie. Pozwól mi, aby było tak jak dawniej.. - posmutniał A babcia podeszła do niego i go przytuliła.
- Ja już Ci wybaczyłam..
- W sumie.. rozumiem, ze kierowały się Tobą złe emocje, ale żeby aż tak?
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie..
- Nie musisz mieć. . - wstałam i uczyniłam to co babcia.
Po kilku minutach udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy już czekali. W spokoju i w rodzinnej atmosferze spożylismy wszystko co znajdowało się na stole a następnie otworzyliśmy prezenty.
- A to prezent ode mnie i Tosi..- uśmiechnął się Andrzej. Otworzyłam pudełko które podał mi Andrzej.. A w nim znajdował się śliczny kot brytyjski.
- Jejku! Naprawdę? Jest śliczny! Dziękuję, kocham Cię! - powiedziałam a Andrzej musnął moje usta. Jako jedyni nie wybraliśmy się na pasterkę, ponieważ znowu źle się poczułam. Mój mąż, zaparzył mi miętę, po czym z niewiadomych powodów spakował moje rzeczy do torby i zmusił mnie do pojechania na izbę przyjęć. Uległam. Nie chciałam bagatelizować swoich objawów.
- O Mania? To znowu Ty? Co się stało? - zapytał lekarz
- Ostatnio mam mdłości, strasznie boli mnie głowa i często słabnę. Na dodatek jestem w ciąży.. - wyjaśniłam
- Ojojoj.. zrobimy wszystkie badania, ale jak na razie zostajesz na obserwacji - powiedział doktor. Było mi smutno, ze nie będę mogła spędzić świat w gronie najbliższych mi osób.
- Maniu, kochanie.. ja tutaj zostanę - powiedział Andrzej
- Nie, no nie przesadzaj.. jedz do domu - prosiłam go
- Nie ma mowy!
Nie chciałam się z nim kłócić, więc przystałam na jego propozycje. Do sali nagle wpadł lekarz.
- Mania, zabieramy Cię na USG - powiedział
- Co się dzieje? - zapytałam
- Badanie kontrolne po prostu - poinformował mnie. Po chwili byliśmy już w pracowni. - O popatrzcie to wasze dzieci.
- Jak kto dzieci?! - byłam zdziwiona.
- Nie wiedziałaś, ze jesteś w ciąży bliźniaczej?
- Nie.. to moje pierwsze usg..
- No to gratuluję Wam! Macie piękne zdrowe bliźniaki. Chcecie znać płeć?
- Tak! - powiedział Andrzej mając łzy w oczach
- Chłopczyk i dziewczynka!
- O Boże! Naprawdę?! - powiedziałam
- Tak, gratuluję Wam! W sumie możecie już iść do domu, ale proszę uważaj na siebie..
- Dziękuję! - powiedziałam i opuściłam salę.
Po chwili byliśmy już w aucie, lecz nie pojechaliśmy w kierunku domu. Nie wiedziałam co tym razem Andrzej wymyślił. Po kilku minutowej jeździe byliśmy na opuszczonym lotnisku, na której zaciągnął mnie mój mąż.
- Po co tutaj przyjechaliśmy? - zapytałam
- Popatrz w niebo i obiecaj mi, ze kiedy będzie Ci smutno lub będę daleko od Ciebie pomyślisz o tych wszystkich gwiazdach co są na niebie.. - wyszeptał.
-Obiecuję! - powiedziałam patrząc mu w oczy po czym musnęłam jego usta.
-" Niebo i gwiazdy są zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne. " Chodź, zimno już wracajmy - powiedział i trzymając mnie za rękę opuściliśmy płytę lotniska. Gdy wróciliśmy do domu była już 3:45 na ranem. Nie budząc nikogo postanowiliśmy przespać się na kanapie. Zanim zasnęliśmy zaplanowaliśmy naszego sylwestra a później oddaliśmy się Morfeuszowi.
Perspektywa Mani..Kilka miesięcy później.. kwiecień 2016.
- Andrzej chodźmy już.. Jeszcze się spóźnimy..
- Idę idę! - powiedział biegnąc. - Nie denerwuj się już tak.. - prosił mnie
-Jestem w 7 miesiącu ciąży jak mam się nie denerwować. To typowe - próbowałam go uspokoić.
- Dobra dobra, nie marudź. Chodź już, bo naprawdę spóźnimy się na ten samolot..
Gdy byliśmy już na lotnisku wyczytano nasze nazwiska a ja poczułam ostry ból przez co zasłabłam.. Po kilku godzinach obudziłam się w szpitalu..
- Andrzej chodźmy już.. Jeszcze się spóźnimy..
- Idę idę! - powiedział biegnąc. - Nie denerwuj się już tak.. - prosił mnie
-Jestem w 7 miesiącu ciąży jak mam się nie denerwować. To typowe - próbowałam go uspokoić.
- Dobra dobra, nie marudź. Chodź już, bo naprawdę spóźnimy się na ten samolot..
Gdy byliśmy już na lotnisku wyczytano nasze nazwiska a ja poczułam ostry ból przez co zasłabłam.. Po kilku godzinach obudziłam się w szpitalu..
------
Przepraszam, ze taki krótki! Wynagrodzę to w kolejnym rozdziale! :) Niech każdy kto przeczytał rozdział zostawi po sobie ślad!
Do piątku! :)
Przepraszam, ze taki krótki! Wynagrodzę to w kolejnym rozdziale! :) Niech każdy kto przeczytał rozdział zostawi po sobie ślad!
Do piątku! :)