piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 12

Perspektywa Mani, 17 października, 9:00
- Wstawać śpiochy! - usłyszałam głos Tosi.
- Jeszcze chwilkę - powiedział pod głosem Andrzej
- Cześć kochanie - wtrąciłam się, dając mu buziaka w policzek. Wroniasty natychmiast obrócił się w moją stronę i sprzedał mi całusa.
- Fuuu jak wy tak możecie. I dlaczego śpicie bez piżamy? - pytała Tosia
- Wiesz, kiedy dwójka osób bardzo się kocha to po prostu tak ze sobą śpią - tłumaczył jej Andrzej, na co ja powoli wstałam i udałam się do kuchni przygotować dla nas śniadanie. Z góry słyszałam tylko filozoficzne pytania i odpowiedzi. Zaśmiałam się po cichu. Ja to jednak mam szczęście. Nagle poczułam ręce Wrony na swoich biodrach, po czym przeszedł mnie cudowny dreszczyk.
- Co jemy? - zapytał
- Płatki czekoladowe, tosty z serem, dla Ciebie i dla mnie biała kawa a dla małej kakao. Może być? - zapytałam uśmiechając się cwaniacko.
- Oczywiście. Choć, wolałbym zjeść Ciebie - poczułam lekkie gryźnięcie w szyję co tylko dodało mi pewności siebie.
- No wiesz, gdy zjesz mnie.. to kto będzie pojawiał się na Twoich meczach w Twojej koszulce, kto będzie Ci przygotowywał śniadanie codziennie rano, chodził z tobą na długie jesienne spacery, oglądał filmy i pił czerwone wino? - droczyłam się z nim, patrząc mu w oczy i zagryzając dolną wargę.
- Nigdzie nie znajdę takiego ideału jak Ty - powiedział na co ja się zarumieniłam.
- Zobaczymy co powiesz wieczorem - dałam mu buziaka w policzek.
- Andrzej! Czy Ty chcesz zjeść mi siostrę?! - powiedziała Tosia udając zbulwersowaną na co razem z chłopakiem zaczęliśmy się śmiać.
Po spożytym śniadaniu puściłam małej bajkę na co sama udałam się do swojego pokoju w celu pouczenia się czegoś na zajęcia.
- Czy Pani zamawiała herbatę z cytryną? - zapytał poważnie Andrzej
- Nie, ale jeżeli Pan już przyniósł to proszę zostawić.
- Proszę bardzo - Podał mi kubek z parującą cieczą a następnie mnie pocałował. - Ja już nie przeszkadzam, idę do Tosi na dół, może uda mi się wyciągnąć ją na jakiś spacer.
- Świetny pomysł! Wróćcie na obiad!
Po około 2 godzinach nauki, zabrałam się za przygotowanie obiadu a raczej jego odgrzanie. Przygotowałam talerze i sztuce i do każdej szklanki nalałam soku pomarańczowego. Nagle do domu wpadł zdyszany Andrzej
- Czy.. czy Ty Wiesz ile to małe coś ma energii? - zapytał po czym naraz pochłonął całą zawartość szklanki.
- Wyobrażam sobie, zdejmujcie buty i siadajcie do stołu! - rozkazałam.
Po posiłku Andrzej pozmywał naczynia a ja pomagałam Tosi w zadaniach domowych. Czas minął nam bardzo szybko.
- Kochanie! - krzyknął Andrzej
- Coś się stało? - zapytałam
- Może wpaść Karol z Olą?
- Głupie pytanie, pewnie, ze tak! 
Około 18 nasi przyjaciele pojawili się w naszym domu. Spędziliśmy bardzo miło  wieczór. Dużo rozmawialiśmy o przyszłości i teraźniejszości. O wspólnym dziecku Kłosa i Oli, nawet poprosili nas na chrzestnych. To miło z ich strony. Przed 20 postanowili ruszyć w kierunku domu a my zostaliśmy sami. Tosia jeszcze uczyła się do sprawdzianu z matematyki więc ja mogłam powtórzyć przedmioty na moje zajęcia. Po 22 zaglądnęłam do siostry, która słodko spała wiec ja i Andrzej mogliśmy nareszcie zająć się sobą..

Kilka dni później.. 2 listopada, Perspektywa Mani

 - Andrzej wstawaj! Nie mamy czasu! - krzyczałam do środkowego. 
- Jeszcze chwila..- powiedział pod nosem na co ja już dość trochę wkurzona zrzuciłam go z łóżka. - No przecież wstaje - powiedział zaspany
- Trzeba było dłużej siedzieć z Karolem - uśmiechnęłam się cwaniacko. 
- O której musisz być w Szczyrku? - zapytał po czym poczułam jego dotyk
- 19:00 jest spotkanie organizacyjnej - odpowiedziałam
- To mamy dużo czasu jeszcze - powiedział, a ja od razu wiedziałam o co mu chodzi
- O nie, nie, nie Wroniasty! To, że Tosia jest u dziadków nie znaczy, ze masz mnie od rana wykorzystywać Najpierw śniadanie, które zrobisz a później pakowanie i to o czym myślisz od samego rana - oznajmiłam na co Andrzej zaczął się śmiać, lecz zgodził się z moim planem. Po śniadaniu wyciągnęłam z szafy dużą walizkę, podręczny bagaż i torbę na laptopa i zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy, które były na liście oraz ubrania reprezentacyjne, które ostatnio przysłał mi PZPS. Gdy byłam już gotowa razem z Andrzejem pojechaliśmy do naszej ulubionej restauracji znajdującej się na obrzeżach miasta. Po skończonym posiłku Andrzej zapytał..
- To co może ostatni spacer, na pożegnanie? 
- Jestem za! - powiedziałam, po czym wtuliłam się w chłopaka.
Spacerowaliśmy w ciszy a po około godzinie wróciliśmy do domu. Przebierając się w luźną stylizację, położyłam się na łóżku w sypialni. Chciałam zasnąć, lecz Wrona nie pozwolił mi na to. Położył się tuż obok, obejmując mnie swoim ramieniem. Czułam jak po moim policzku lecą łzy. 
- Co się stało? - zapytał smutny
- Nie chce wyjeżdżać na aż tak długo a z jednej strony to spełnienie moich marzeń. Będę strasznie tęsknić za Tobą i Tosią 
- Damy radę, od czegoś jest w końcu Facebook, snap czy Skype. Spokojnie kochanie, też to przerabiałem. Zobaczysz jak będzie super. Poznasz dziewczyny, które zazwyczaj widziałaś tylko w telewizji. Same plusy! - zapewniał
- Może masz rację? Aa, dziadkowie przyjadą tutaj podczas mojej nie obecności okej? - zapytałam
- No to super! - ucieszył się. 
Około 15:30 postanowiłam się już zbierać..
- Najwyższy czas by jechać, jeśli mamy jeszcze zdążyć po Tosię - powiedziałam wtulając się się w jego tors na co środkowy pocałował mnie w w czubek głowy.  Po założeniu stylizacji zabrałam swój bagaż podręczny i ruszyłam w kierunku mojego samochodu. Za kierownicą zasiadł mój chłopak. Po 15 minutach sprawdzania czy na pewno wszystko spakowałam odjechaliśmy spod bloku i ruszyliśmy w kierunku domu dziadków. Drogę spędziłam na słuchaniu opowieść ze zgrupowania siatkarzy.
- No i wtedy Igła wyskoczył z kamerą.. - ledwo powstrzymywał się od łez. Natomiast ja czasem nie mogłam uwierzyć, że ktoś kogo uważam za spokojnego i poważnego siatkarza odstawia takie numery. Choć na chwilę zapomniałam o rozłące z Tosią i Wroną. Gdy byliśmy już na miejscu, babcia Amelia wyszła nas przywitać i zaprosić do środka na obiad. 
- Babciu, bardzo Cię przepraszam, ale musimy naprawdę jechać. Chciałam się pożegnać i zabrać Tosię. - posmutniała, a z domu wyszła moja siostra i dziadek Henryk. 
- Powodzenia Wnusiu, daj z siebie wszystko - powiedział dziadek po czym razem z babcią mnie przytulił. 
Po kilku minutach byliśmy już w drodze prowadzącej prosto do Szczyrku. Tosia zasnęła po 30 minutach a ja i Wrona spędziliśmy w ciszy przemierzaną trasę. Około 18 byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z małą i chłopakiem i ruszyłam w kierunku wejścia gdzie przywitała mnie Agata Sawicka oraz Kasia Skowrońska. Zabierając klucz do pokoju, nie miałam pojęcia kto razem ze mną będzie go dzielić. Przed 19 wyszłam z pokoju i zaczęłam się kierować w stronę sali konferencyjnej gdzie był już trener Jacek Nawrocki. 
- Witam trenerze! - powiedziałam
- No Cześć Mania! Super, że jesteś! Pokój będziesz miała z Sylwią Pycią, która dojedzie jutro dopiero.
- Ooo bardzo się cieszę! - uśmiechnęłam się.
Kiedy wszystkie siatkarki zeszły na dół rozpoczęliśmy spotkanie. Każda przedstawiła się dla nowych osób w tym mnie a następnie dostałyśmy plany treningowe do końca pobytu w Szczyrku. Byłam wykończona podróżą więc od razu położyłam się do łóżka życząc mojemu chłopakowi dobrej nocy..

Perspektywa Andrzeja, 20:45

- O Twoi dziadkowie już są - powiedziałem do Tosi widząc samochód państwa Trojan.
- Super.. - zareagowała Tosia
- Coś się stało?
-Po prostu nie chce by oni tutaj byli. - szok. Trochę się zmartwiłem odpowiedzią Tosi. Weszliśmy do mieszkania, gdzie pomogłem jej w pakowaniu książek do szkoły A następnie poczytałem jej bajkę. Zmęczona szybko zasnęła. Powoli i Po cichu zszedłem do kuchni, gdzie usłyszałem kłótnie starszego małżeństwa.
- Jeszcze raz zobaczę, że w nocy nie ma Cię w łóżku, to zobaczysz! - wykrzyczała Pani Amelia.
- Ekhmm. Nie chce przeszkadzać - powiedziałem. Trochę dziwna sytuacja. Czyżby 60 letni mężczyzna miał kochankę? Coś mi tu nie grało.
- My już skończyliśmy, w końcu to też twój dom więc za nic nas nie przepraszaj. - uśmiechnęła się kobieta. Przygotowałem sobie herbatę i chciałem udać się do sypialni gdy nagle Pan Henryk powiedział w moją stronę.
- Dobra Wrona, nie oszukujmy się. Ile chcesz za rozstanie z Mańką? - dalej drążył temat
- Co proszę?! Ja ją kocham! Tosię również. Nie rozumiem o co panu chodzi! - powiedziałem zdenerwowany. 
- Masz tutaj 15 tysięcy, masz 3 dni aby zniknąć z życia naszej wnuczki. 
- Popieprzyło Pana. DOBRANOC! - powiedziałem i udałem się do pokoju. Jakieś krzyki obudziły mnie około 4 nad ranem. Słyszałem jedynie swoje imię. Głos Tosi. Szybko pobiegłem do jej pokoju. To co zobaczyłem zdecydowanie mnie zdenerwowało
- Co Pan ku*** robi?! - wykrzyczałem. Na co do sypialni małej przyszła Pani Amelia, która uderzyła mężczyznę w policzek. Wziąłem szybko Trojankę na ręce i kazałem spakować starszej Pani najpotrzebniejsze rzeczy dla małej w tym samym czasie uczyniłem to samo ze swoimi po czym poinformowałem panią Trojan gdzie będziemy się znajdować. Zabrałem kluczyki i ruszyłem do swojego poprzedniego mieszkania. Tosia była bardzo roztrzęsiona, więc nie zadawałem jej żadnych pytań tylko mocno przytuliłem mówiąc " Nic się nie dzieję. Spokojnie". Wiedziałem że Pan Henryk jest jakiś inny, dziwny.. nie sądziłem, że zdolny by zgwałcić 10 letnią dziewczynkę.. i w dodatku swoją wnuczkę..

-------------
I mamy 12! Kto spodziewał się czegoś po dziadku dziewczyn? Chyba nikt! Ciekawa jestem czy kopać już sobie grób czy może jeszcze nie? No cóż! Rozdział pozostawiam Wam!  A teraz lecę Na OrlenLigę! BKS BIELSKO - PGE ATOM SOPOT! PODAWAĆ SNAPY! 
Do piątku! ;* 


poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 11

Perspektywa Mani, 16 października, 3:30
*Naprawdę, musiała zajść jakaś pomyłka. Nikt z nas nie powoływał Pani do kadry. Po pierwsze brakuje Pani kilku centymetrów, po drugie nie szukamy nowych rozgrywających a po trzecie..* 
- Boże! - krzyknęłam i natychmiast wyrwałam się z ramion Andrzeja. - Dlaczego mnie to spotyka. Kiedy jest już wszystko dobrze - myślałam a łzy same leciały mi z oczu. - Teraz gdy wszystko jest idealnie. Tosia jest zdrowa, ja wróciłam do tego co kocham, mam jego.. - po cichu mówiłam. Nagle poczułam, że Wroniasty także nie śpi.
- Co się dzieje skarbie? - zapytał
- Miałam kolejny zły sen.. nie chce o tym rozmawiać. Po prostu mnie przytul i pocałuj. - powiedziałam patrząc w jego tęczówki, na co wykonał moją prośbę. Po upływie kilku minut ponownie oddałam się w skrzydła Morfeusza. Budząc się około 9, pomyślałam.. Jak dobrze, że dziś sobota. Żadnych zobowiązań, prac na studia, wolne od treningu. CUDOWNIE. Postanowiłam więc, zabrać Tosię do nas na obiad a następnie na spacer gdzie mogłaby poznać lepiej Andrzeja. Co do Andrzeja. Zapomniałabym, gra dzisiaj mecz, na który z miłą chęcią się wybiorę. Leżąc i rozmyślając przez dłuższą chwilę, zdałam sobie sprawę, że to naprawdę nie jest żaden sen. Wszytko dzieje się tu i teraz. Nagle wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-No pięknie - powiedziałam pod nosem - Kto budzi człowieka o tej porze - mamrotałam.
- Kochanie, tak bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam. Zapomniałem kluczy - powiedział Andrzej wnosząc wielkie torby z dużą ilością jedzenia.
- Nic się nie stało, ale widzę, że ktoś tu chce zaopatrzyć lodówkę na cały miesiąc - zaśmiałam się.
- Oj tam bez przesady. Naleśniki czy jajko? - zapytał uśmiechając się.
- A jak myślisz? NALEŚNIKI! - powiedziałam po czym podeszłam i przytuliłam się do jego pleców.
Po spożytym posiłku, przebrałam się, zabrałam torbę i razem z moim chłopakiem ruszyłam w kierunku rodzinnego domu.
- Cześć! - krzyknęłam wchodząc,  a na dół zbiegła Tosia.
- O witajcie, chodźcie dalej - powiedział dziadek. Spotkanie minęło nam miło na rozmowie przy kawie.
- Andrzej, Andrzej no chodź - ciągnęła go za rękaw Tosia, na co jej uległ i razem poszli się pobawić.
- I jak będzie dalej? - zapytał niespodziewanie dziadek.
- Normalnie, ja znowu będę trenować, godząc przy tym zajęcia, Andrzej wprowadza się do mnie.. jest dobrze!
- Co proszę?! - wykrzyczał dziadek
- To co słyszysz, to źle, że chcemy zbudować przyszłość?
- A co z Tosią? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- Będzie tak jak dawniej - zapewniałam go.
- Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Poszukamy jakiegoś mieszkania i przeprowadzimy się do Bełchatowa. Tosia będzie pod naszą opieką.
- Z tego co wiem,  mieszkanie Andrzeja  stoi puste w takim razie..- zaproponowałam
- Pożyjemy, zobaczymy - powiedział dziadek, zdenerwowanym głosem, na co babcia Amelia puściła mi oczko.
- My będziemy się już zbierać, ponieważ Andrzej ma dziś mecz a musimy jeszcze dojechać. - zawołałam Tosię i Andrzeja
- Dobrze, ale dajcie mi chwilkę - powiedziała babcia, a po chwili przyniosła 2 duże torby z ciastami i obiadami.
- Babciu, potrafimy jeszcze gotować. Dziękujemy! - przytuliłam ją.
- Do zobaczenia! - powiedzieliśmy równo z Andrzejem i wyszliśmy z domu. Po godzinnej jeździe byliśmy w Bełchatowie. Andrzej miał jeszcze 4 godziny do meczu więc postanowiliśmy iść w trójkę na krótki spacer.
- Dlaczego jesteś taki duży? - zapytała nagle Tosia, której pytanie naprawdę rozśmieszyło Wronę.
- Piłem dużo mleka - zaczął się śmiać. -  A tak naprawdę, wyszło tak, że tyleeeeeeee urosłem. - obie zaczęłyśmy się śmiać. Kolejnym naszym celem była cukiernia na rogu wąskiej uliczki. Razem z Andrzejem zamówiliśmy dla siebie po kawie natomiast Tosia, jak to dziecko kocha słodycze, więc wybrała ciasto kokosowe. Po około 30 minutach spędzonych w kawiarni, ruszyliśmy w kierunku domu. Andrzej chwycił mnie za rękę z jednej strony a z drugie Tosię. Wyglądalismy jak jedna mała rodzina. Wchodząc do domu sprawdziłam skrzynkę pocztową. 
- Oo list od PZPSu! - powiedziałam uradowana
- Otwieraj! - powiedział Andrzej otwierając mieszkanie
"Pani Marianna Trojan, zostaje powołana do kadry Polski A. Proszona jest o wstawienie się 3 listopada w COS w Szczyrku.
Prezes PZPS, trener Kadry."

- O Jezu! - wykrzyczałam po czym rzuciłam się na szyję chłopaka a Tosia próbowała wskoczyć na nas.
- To już za 2-3 tygodnie cieszysz się?
- Nawet nie wiesz jak bardzo! - puściłam mu lotnego całusa.
Około 17:00 zaczęłam szykować się na mecz Andrzeja. Dał mi swoją drugą meczową koszulkę do założenia a Tośce załatwił jej miniaturkę tak aby mogła razem z nim wyjść w eskorcie dziecięcej.
- To co zbieramy się moje Panie? - zapytał a ja pokiwałam głową.
Na hali byliśmy około godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Usiadłam w sektorze VIP, w końcu był przeznaczony dla wszystkich siatkarek, siatkarzy oraz ich rodzin.
- Zgadnij kto to! - ktoś zakrył mi oczy.
- Ola?
- Brawo Ty! - wykrzyczała
- Brawo Ja! - powiedziałam po czym przywitałam się z przyjaciółką. - Jak z Karolem? Rozmawiałaś z nim?
- Tak.. - powiedziała niepewnie
- I jak?
- Pilnuje mnie na każdym kroku. To dopiero 2 miesiąc a mi już nie wolno tego, tego, tego i tamtego - zaśmiała się.
- Faceci.. Ale jak jest? Lepiej?
- O wiele, czuje że dziecko zbliży nas do siebie jeszcze bardziej. A Ty jak tam? - zapytała
- Dobrze, dostałam powołanie do kadry, z Andrzejem jest cudownie no i w końcu mała wyzdrowiała a to najważniejsze. I jeszcze uprzedzę Twoje pytanie.. Tak gram w siatkówkę - powiedziałam uśmiechnięta
- Jejku! Kochana GRATULUJĘ! - gratulowała mi, a tymczasem na parkiecie pojawili się już zawodnicy obu drużyn. Po 45 minutowej rozgrzewce nadszedł czas na pierwszy gwizdek rozpoczynający nowy sezon. Skład wyjściowy Skry był następujący ; Wlazły, Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Marecheal oraz Piechocki. Nagle pobiegła do mnie Tosia w juniorskiej koszulce Skry z nazwiskiem Andrzeja i dała czerwoną różę, tłumacząc, że jest ona właśnie od niego. Całej sytuacji przyglądał się Falasca, po czym zaśmiał się do Andrzeja tuż przed jego zagrywką. Skrzaty już na samym początku zapewnili sobie dużą przewagę nad gośćmi. "AS serwisowy Andrzeja Wrony kończy drugą partię!" Powiedział Spiker na co uśmiechnęłam się pod nosem i puściłam lotnego całusa w stronę mojego chłopaka.
- Ciekawe kiedy fanki Andrzeja dowiedzą się, ze jesteście razem - śmiała się Ola
- Aż tak źle? - zapytałam również śmiejąc się
- Gdy kilka z fanek nie mogło pogodzić się z tym, ze Karol od 7 lat jest zajęty przeze mnie, to czasem rzuciły kilka słów i poszły dalej, ale przechodzi im po kilku dniach - cały czas się śmiała
- Tyle dobrze! Idziemy po coś do picia? - zaproponowałam
- Pewnie chodź, na dole jest sklepik - powiedziała, po czym udałyśmy się w stronę bufetu. Gdy wróciłyśmy wynik nie wyglądał za dobrze. Mimo głośnego kibicowania i mocnego trzymania kciuków wydawało się, że Skra przegra tego seta. Kiedy Karol wszedł na zagrywkę goście nie mogli wyprowadzić akcji i po prostu przebijali prostą piłkę na naszą część boiska. Nagle z każdej strony roznosi się głośne " OSTATNI!" Piechocki do Uriarte, który posyła piłkę do Wrony! I tak mamy pierwsze spotkanie PlusLigi zdane za 3 punkty! Cała Hala skakała z radości. Andrzej wziął Tosię, która zaplątała się obok niego na ręce i odebrał statuetkę najlepszego zawodnika meczu..

Perspektywa Andrzeja 21:45
- Proszę bardzo, gratuluję! Pana córka? - zapytał wręczając mi statuetkę starszy Pan.
- Nie, siostra mojej dziewczyny - sprostowałem sytuację
- Świetna jest, proszę pozdrowić dziewczynę. Jeszcze raz gratuluję! - powiedział i odszedł. 
Przytuliłem Tosię i ucałowałem w policzek po czym szybko podbiegłem do Mani i wbiłem się w jej usta o smaku malinowym. Nim się obejrzałem obok mnie taką samą czynność wykonywał Karol z Olą.
- Poczekaj jeszcze na mnie chwilę - powiedziałem po czym chwyciłem Tosię za rękę i pobiegłem do fanów aby rozdać autografy. Po 15 minutach udałem się do szatni aby szybko się przebrać i iść do moich dziewczyn. Gdy byliśmy już w domu mała Trojan była tak zmęczona, że zaraz po umyciu swojego drobnego ciała położyła się do łóżka i zasnęła a my z Mańką usiedliśmy przed telewizorem z butelką czerwonego wina.
- To może jakaś nagroda dla MVP? - zapytałem podwijając jej cudowną bluzkę do góry.
- A może może.. - powiedziała po czym usiadła mi na kolanach. Nasze pocałunki stawały się coraz szybsze, aż tak, że po kilku minutach znaleźliśmy się w sypialni...
- Kocham Cię - powiedziała Mania po czym wtuliła się w mój tors
- Ja Ciebie też - pocałowałem ją czule w czoło, po około 10 minutach zasneliśmy wtuleni w siebie...

------------------
No i mamy 11 rozdział i to dość szybko! Rozdział dedykuję Wiktorii( oczywojtka.blogspot.com), która z niecierpliwością na niego czekała oraz mojej przyjaciółce Natalii (natasiak.blogspot.com) za pomysły wszelkie pomysły!
Tak więc mamy oficjalne powołanie Mani do Kadry. Spokojnie początek to tylko sen! Pierwszy mecz zaliczony na 3:0 no i Tosia w eskorcie dziecięcej Skry! Jak na razie wszystko układa się po myśli! :)
Wasza Natka :)

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 10

Perspektywa Mani.. kilka dni później.. 15 października, 8:30

Kolejny rutynowy dzień. Dziś Tosia wychodzi ze szpitala a Andrzej od wczoraj jest w domu. Powoli budzę się, gdy o mój parapet uderzają krople deszczu. Zakładam kapcie i udaje się na dół w celu zaparzenia kawy. Dziadkowie nie mieszkają już ze mną, wrócili do domu. Cieszę się, ze byli ze mną w sytuacji gdy Tosia była chora. Rozglądam się po mieszkaniu gdy nagle rozlega się dźwięk mojego telefonu..
- Halo? - powiedziałam
- Witam, z tej strony komisariat policji czy rozmawiam z Panią Marianną?
- Dzień dobry,przy telefonie - powiedziałam zaskoczona
- Nie wiemy czy Pani otrzymała list z sądu rejonowego, ale tak dla przypomnienia.. jutro odbędzie się rozprawą dotycząca sprawy Pani Magdaleny. Mamy nadzieję, że stawi się Pani o godzinie 11 na rozprawie.
- Tak oczywiście. Bardzo dziękuję za telefon. Do widzenia.. - zakończyłam rozmowę.
Dziwne, bo Andrzej nic mi nie wspominał wczoraj. Może zapomniał? No cóż, trudno. Nie będę się z nim o to kłócić. Około 10, zabrałam swoje notatki i ruszyłam w kierunku uczelni. Po 4 godzinach tam spędzonych udałam się w kierunku szpitala, aby odebrać siostrę. Wchodząc na 2 piętro zauważyłam stojącego Wronę mającego na rękach Tosie.
- Witam moi kochani! - dałam każdemu buziaka w policzek
- Maniaaaaaaaa! - wykrzyczała Tosia, po czym szybko zeszła z rąk mojego chłopaka i zaczęła przytulać się tym razem do mnie - Tęskiniłam za Tobą!
- Ja też.. - po moim policzku spłynęła łza szczęścia.
- To co jedziemy do domu? A później odwieziemy Cię do dziadka i babci, chcą spędzić z Tobą trochę czasu.
- Dobrze - powiedziała przy czym dalej była wtulona we mnie. Po kilku minutach byliśmy już w domu. Razem z Andrzejem przygotowaliśmy obiad, po czym zgodnie z obietnicą odwiozłam małą do jednej z miejscowości pod Bełchatowem po czym wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie Wroniasty. Wchodząc do mieszkania moją uwagę przykuły czerwone róże stojące na stole w wielkim wazonie.
- A z jakiej do okazji? - zapytałam
- Z Żadnej, tak po prostu - odpowiedział po czym zatopił swoje usta w moich
- To co oglądamy?
- Co tylko chcesz! - powiedział, wybierając kategorię filmu
- Może komedia?
- Hmmm.. co powiesz na Listy do M? A na drugą część wybierzemy się do kina za miesiąc?
- Jestem jak najbardziej na tak! - ucieszyłam się z jego wyboru. Udając się do kuchni zauważyłam, że mój chłopak o wszystkim pomyślał. Na blacie stała ogromna miska popcornu oraz 2 kubki gorącej czekolady. Po skończonym seansie wyjęłam telefon z torebki i zamówiłam kolację dla nas dwojga w restauracji znajdującej się tuż za rogiem. Po około 25 minutach zapukał pracownik z jedzeniem,któremu dałam należną się sumę i wróciłam do salonu.
- Smacznego - powiedział Andrzej. Na co ja uśmiechnęłam się. Spożywając posiłek dużo rozmawialiśmy przy okazji śmiejąc się. Chwyciłam chłopaka za rękę i zaczęłam rozmowę..
- Andrzej słuchaj.. może wprowadzisz się do mnie? Rozumiem, może to za wcześnie, ale chce spędzać z Tobą jak najwięcej czasu, a z mojego mieszkania masz trochę bliżej na hale i do centrum.. - zaproponowałam
- W sumie.. chciałem dziś z Tobą o tym porozmawiać. Skoro chcesz abym się do Ciebie wprowadził.. hmmm jutro może być?
- Idealne! - wykrzyczałam, po czym splotłam ręce na szyi Andrzeja i sprzedałam mu buziaka. Nasze pocałunki stawały były coraz szybsze. Po chwili, byliśmy już w sypialni..
-Andrzej.. - powiedziałam gdy chciał zdjąć mi bluzkę
- Za wcześnie?
- To nie znaczy, że nie chce.. poczekajmy.. To po prostu bardzo ważny krok. Kiedy już go zrobię, nie będę się mogła wycofać.. -  powiedziałam i wtuliłam się w jego tors a on pocałował mnie w czoło a po chwili razem zasnęliśmy. Około 8 w momencie zerwałam się z łóżka. ZASPAŁAM! Szybko zbiegłam na dół po torbę  a następnie błyskawicznie z grzejnika zabrałam ubranie treningowe.
- Co się dzieje? - zapytał zasypany Andrzej,który jakimś cudem znalazł się w salonie
- Jak to co.. zaspałam!
- Zawiozę Cię - zaproponował
- Za 5 minut muszę jechać..
- Zdążę, przygotuj sobie śniadanie jakieś , zjesz w samochodzie - powiedział i poleciał z prędkością światła się przebrać.
Po kilku minutach byliśmy już w drodze na halę.
- Powoli, bo się zakrztusisz - powiedział troskliwie Andrzej
- Dobrze, dobrze. Patrz na ulicę - powiedziałam dając mu soczystego buziaka w policzek, na którym odbił się kolor ust. Dokładnie to szminki. Wysiadając z auta pożegnałam się z Wroniastym a następnie z bagażnika wyjęłam torbę i ruszyłam w kierunku szatni.
- Cześć laski! - rzuciłam, witając się z każdą. Po chwili gotowa na wysiłek fizyczny ruszyłam w kierunku parkietu.
- Dzień dobry Trenerze! - powiedziałam przechodząc obok niego.
- Dzień dobry, dzień dobry.. Maniu, wpadnij do mojego gabinetu po treningu jeżeli możesz - powiedział, na co ja zrobiłam podejrzaną minę.
- Coś się stało?
- Chciałbym porozmawiać - oświadczył. - Dziewczyny! Szybka rozgrzewka i bierzemy się do ciężkiej pracy przed meczem! - rozkazał
Trening minął bardzo, ale to bardzo szybko. Nie zauważyłam nawet, że na trybunach siedzi zapatrzony we mnie Andrzej.
Po zakończonym treningu oznajmiłam mu, że muszę jeszcze porozmawiać z trenerem i zaraz do niego wrócę. Zgodnie z wypowiedzianymi słowami udałam się do gabinetu numer 19, zapukałam a słysząc ciche "Proszę" weszłam do środka.
- Jestem trenerze - powiedziałam
- Siadaj, pewnie zastanawiasz się dlaczego Cię wezwałem na rozmowę.. - powiedział
- No tak.. i jestem bardzo zdziwiona. Czy robię coś nie tak? - Nie, nie, spokojnie. Słuchaj. Jak dobrze mam nadzieję wiesz, jestem także trenerem reprezentacji Polski kobiet. Trenujesz już tutaj dość długo a widzę twój talent i w sumie nie tylko ja. Rozmawiałem z paroma dziewczynami stąd i z reprezentacji i... proszę.. - powiedział i wręczył mi kopertę.
- Co to jest? - zapytałam niepewnie
- Odczytaj w domu. Mam nadzieję, ze się ucieszysz i przyjmiesz moją propozycję, a teraz już leć, bo widziałem, że Andrzej już na Ciebie czeka - powiedział klepiąc mnie po ramieniu.
- Do zobaczenia trenerze! - powiedziałam opuszczając pomieszczenie.
Droga do domu minęła nam dość wolno. Może dlatego, że w ciszy? Sama nie wiem.
-Kochanie? - nagle zapytałam
- Tak?
-Co tak się nie odzywasz?
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Okej, Nic się nie stało. Dostałam tajemniczą kopertę od Nawrockiego..
- Nie otwieraj jej! - krzyknął
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona
- Zaufaj mi - zalotnie się uśmiechnął. Wiedziałam, że coś kombinuje.
- Gdzie jedziemy? To nie kierunek do mojego mieszkania - byłam niezbyt pewna siebie.
- Na początek do mnie spakować moje rzeczy do pudeł a później? Gdzieś gdzie będziemy bawić się jak małe dzieci! - powiedział uradowany
- Oj Wrona, Wrona - powiedziałam z politowaniem i zaciekawieniem na jego tajne plany. Po kilku minutach byliśmy już na osiedlu środkowego. Wyjechaliśmy na 3 piętro. Dość szybko spakowaliśmy kartony, które po chwili Andrzej zniósł do bagażnika.
- To co obiad? - zaproponował
- Jestem za! Ej ej.. poczekaj czy my dzisiaj nie mieliśmy iść na rozprawę? - zapytałam
- Mieliśmy, ale została odwołana. Złożyłem ponowne zeznania i sprawa załatwiona. Nie musimy tłuc się całymi dniami po sądach - powiedział z uśmiechem.
Jadąc słuchaliśmy płyty, którą zostawił Karol po ostatniej jeździe samochodem mojego chłopaka. Dużo się przy tym śmialiśmy, a czasem nawet płakaliśmy. Dojeżdżając do restauracji, Wrona zatrzymał się na chwilę w kwiaciarni, lecz nie wyszedł z niej z żadnym bukietem kwiatów. Coraz bardziej dziwiło mnie jego zachowanie. Parkując pod restauracją niedaleko parku, kelner na wejściu podarował nam kieliszek czerwonego wina. Po spożyciu trunku udaliśmy się do zarezerwowanego stolika na balkonie.
- Co jak co, ale Bełchatów naprawdę świetnie wygląda o tej porze roku! - powiedziałam zafascynowana
- Oj tak! Jedzmy, bo zaraz wystygnie.
Po spożyciu posiłku wybraliśmy się na spacer. Widząc, co Andrzej trzyma w ręce troszeczkę się zaniepokoiłam jego pomysłem. Przechodząc obok opuszczonego SkateParku zauważyłam, że Andrzej rozpakowuje zawartość trzymaną w ręcę przez cały spacer.
- Czy my naprawdę będziemy na tym jeździć? - powiedziałam roześmiana
- Dokładnie tak skarbie. Zapinaj kask! - rozkazał
Po 2 godzinach świetnej zabawy zmęczeni opuściliśmy miejsce i ruszyliśmy w kierunku miasta..


Perspektywa Andrzeja, 16:45
- To co może gorącą czekolada - zaproponowałem
- Jestem za, trochę zimno się zrobiło - powiedziała, na co objąłem ją swoim ramieniem. -Wracajmy do domu, jestem zmęczona.
- Dobrze, wstąpimy tylko jeszcze do kwiaciarni.
Nie minęło 20 minut a my już tam byliśmy..
- Poczekaj chwilkę, zaraz wrócę.. - powiedziałem.
Po chwili wyszedłem z kwieciarni z ogromnym miśkiem. Na jego widok Mania zaniemówiła.
- Kochanie to dla Ciebie - powiedziałem dając jej buziaka.
- Na na na naprawdę? Jest taki śliczny! Dziękuję!! - wykrzyczała szczęśliwa, lecz to nie był koniec niespodzianek na dziś. Nagle poczułem wibracje swojego telefonu.. "Jesteśmy gotowi" napisał Karol.
- Kochanie to co kierunek nasz dom?
- Dokładnie tak - powiedziała na co ja spojrzałem jej w oczy i wyszeptałem..
- Kocham Cię - i ruszyłem w drogę powrotną. Nasz. Jak to cudownie brzmi. Powoli wychodząc po schodach do mieszkania, Mańka nie spodziewała się tego co zaraz zobaczy..


Perspektywa Mani, 17:30
Wchodząc do salonu zobaczyłam pięciu dwumetrowych mężczyzn, którzy słysząc mój głos odwrócili się śpiewając "Sto lat", aż odegrałam typowego facepalma. - Nie mam dziś urodzin! - krzyknęłam nagle.
- Może i nie masz, ale za to jest coś innego do świętowania. Otwórz teraz kopertę od Nawrockiego - wtrącił się Andrzej. Niepewnie sięgnęłam do torby po list. Powoli otworzyłam go i zaczęłam czytać..
- O Boże! - krzyknęłam po czym znalazłam się w ramionach Wrony.
- A więc mamy powód? Mamy! Pijeeeeemy! - powiedział Karol, a Ola skarciła go wzrokiem. Świętowanie trwało do samego wieczora, ponieważ chłopaki mieli poranny trening.
- Ola, co Ty taka smutna? - podeszłam do niej
- Chodź, opowiem Ci - podała mi rękę i zaciągnęła do jednego z pokoi na górze.
- Co się dzieje? - zapytałam
- Ehhh, Karol ostatnio dziwnie się zachowuje.. a.. - posmutniała
- A Co?
- Jestem w ciąży. Karol będzie tatą - na te słowa, na twarzy Oli pojawił się uśmiech
- Powiedz mu - zaproponowałam
- Gdyby to było takie proste..
- Postaraj się, może to go trochę zmieni - pocieszałam przyjaciółkę
- Dziękuję - przytuliła mnie i razem zeszłyśmy na dół gdzie chłopcy świętowali także wyleczoną kontuzję Wlazłego.
Po kilku godzinach spędzonych w miłym towarzystwie, impreza zakończyła się..
- Dziękujemy, że byliście! - powiedział Wrona a po czym zamknął drzwi po ostatnim siatkarzu i jego partnerce..


----------
No i mamy 10! Szczerze powiem, że po raz pierwszy nic nie działo się w rozdziale, oprócz zwierzenia Oli oraz powołania do kadry. No cóż, czas wznowić akcję! Ostatnio coś mało komentarzy ziomki! Mobilizacja! A za 10 komentarzy od Was , ode mnie leci 11 rozdział! :) Dziękuję Natasiakowi za pomysł na rozdział!
Do piątku, a może nawet wcześniej? ;)
Wasza Natka.
P.S
Oceniajcie nową szatę graficzną!

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 9

Perspektywa Mani, 18:30.
Wchodząc do szatni zaniemówilam.
-Ania? Kasia? Kornelia? Karolina? Nie wierzę! - powiedziałam po czym podeszly i razem mnie przytulily.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała Kornelia
- Długa historia, opowiem Wam kiedyś!
- Naprawdę nie wierzę,ze to ty! - powiedziała Ania
- Co się z Tobą działo przez ostatnie 3 lata? - zapytała Karolina
- Jak dobrze pamiętacie miałam kontuzje, przez którą nie mogłam trenować..później zmarli moi rodzice, nie miałam głowy do tego. Dopiero ostatnio okazało się, ze mogę wrócić no to jestem tutaj! Studiuję 10 minut drogi stąd, mam cudownego chlopaka, z Tosią mieszkamy razem. Jest lepiej! - powiedziałam
- Tyle dobrze, naprawdę bardzo się cieszę, że tutaj jesteś! - powiedziała Karolina,po czym wszystkie razem mnie przytulily
Szybko przebrałam się w stroj i  założyłam swoje nowe Mizuno a następnie udałam się na parkiet hali.
- Dzień dobry trenerze! - powiedzialy dziewczyny chorem
- Dzień dobry dziewczyny jak tam? Pojawiła się już nowa rozgrywajaca? - zapytał Nawrocki
- To ja! Mania Trojan. Dzień dobry, a raczej wieczór - powiedziałam z uśmiechem
- Witaj - podał mi rękę - słyszałem, ze w przeszłości miałaś kontuzje? Już wszystko dobrze?
- Tak, na razie tak - odpowiedziałam
- W takim razie.. dziewczyny! Okrzyk i zaczynamy! Na początek 10 koleczek, a później kazda się przedstawi! - rozkazał A my zabrałysmy się do pracy. Po szybkim biegu nadszedł czas na rozgrzewkę biegową i rozciąganie a następnie na indywidualne potrzeby. Po porządnym rozgrzaniu mięśni przystąpiłysmy do piłek. W parze byłam z Karoliną. Nagle trener kazał nam wejść na siatkę..
- Mania! Porozgrywaj, zobaczę jak ci idzie - powiedział po czym usiadł na ławce obserwując mnie. Dziewczyny kończły ataki z każdej rozegranej przeze mnie piłki. Podniosło mnie to trochę na duchu. Następnie udałyśmy się na zagrywkę. Kiedy usłyszałyśmy gwizdek, powoli zeszłyśmy na lawke A trener podzielił nas na 2 składy. Byłam w drużynie z Karoliną, Alicją, Olą, Natalią, Kornelią oraz Sandrą (Libero). Po 2 godzinach zmagań na parkiecie, zmęczona i szczęśliwa udałam się do szatni. Nie miałam sił przebierać się. Pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do Andrzeja w celu poinformowania go o skończonym wysiłku fizycznym. Miałam 45minut czasu do jego przyjazdu. Powoli zaczęłam pakować niepotrzebne rzeczy do torby a następnie wyjęłam żel i ręcznik i poszłam pod prysznic, który zajął mi niecałe 10 minut. Nagle do szatni wpadła przegrana drużyna, która za karę musiała pozbierać piłki. Usłyszałam wibracje swojego telefonu "Czekam na Ciebie mysiu". Gdy wyszłam z szatni, tuż przy schodach zauważyłam Andrzeja z bukietem róż. Nagle ktoś zaczął bić brawo z tyłu, na co pomyślałam, ze znowu się zaczyna..
- Może nas przedstawisz - powiedziały Karolina i Ola
- Mój chłopak Andrzej Wrona, a to są moje koleżanki z obecnej drużyny i nie tylko, Karolina i Ola - powiedziałam i pożegnałam się z nimi
Mój chłopak Andrzej... brzmi to cudownie. Oby sluzylo jak najdłużej. Nagle wyrwał mnie z rozmysleń..
- I jak było?
- Swietnie! - Powiedziałam - opowiem Ci resztę jutro.. jestem bardzo zmęczona. Odwieziesz mnie do domu?
- Tak pewnie. Musisz odpocząć!
Zmęczona weszłam do domu i udałam się do toalety wziąść długą relaksacyjną kąpiel słuchając muzyki. Chwilę przed 22, udałam się do sypialni i szybko oddałam się w ramiona Morfeusza. Około 8:30 obudził mnie zapach białej kawy. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu w kuchni stał 2 metrowy mężczyzna.
- No witaj kochanie - powiedział
- Cześć.. co Ty tutaj robisz? - powiedziałam zaspana
- Śniadanie dla Ciebie. Pamiętasz? Dziś jedziemy do szpitala, muszę zgłosić się na oddział a jutro przeszczep - powiedział
- Tak tak, pamiętam doskonale. O której jedziemy?
- O 9:15 więc zbieraj się powoli - szturchnął mnie
Po spożyciu płatków i wypiciu kawy, spakowalam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam przygotować się do wyjścia.
- Na która dziś masz? - zapytał Wroniasty
- Na 13:30 do 15:35, da się przeżyć - odpowiedziałam
- No to jak opowiesz mi jak wczoraj było? - spytał po czym odpalił swoje auto
- No to tak.. myślę, ze trener jest zadowolony. Było bardzo dobrze, aż takiego wycisku nie było. Graliśmy sparing na siebie. Dziewczyny kończyły każdą piłkę. Jutro idę na poranny trening - odpowiedziałam
- Zuch dziewczynka - powiedział i szturchnąl mnie łokciem.
Pod szpitalem byliśmy po około 25 minutach. Oczywiście nie odbyło się od nalotu fanow Andrzeja, którzy byli naprawdę bardzo mili. Po chwili byliśmy już na oddziale onkologicznym.
- Dzień dobry, proszę to klucz do Pana sali. Proszę udać się do niej i rozpakować swoje rzeczy. Lekarz zaraz do Pana przyjedzie - powiedziała uśmiechnięta pielęgniarka.
- Dziękuję, już idę!
- Aaa przepraszam.. mógłby Pan podpisać się dla mojej córki?
- No pewnie! Jak się nazywa? - zapytał Andrzej
-  Zosia.
-  Proszę bardzo - Podał jej kartkę i udaliśmy się do sali nr. 8
- Denerwujesz się? - zapytałam
- Może trochę, ale nie zrezygnuje - zapewnił mnie.
- Witam Panie Andrzeju, zapraszam na badania - powiedział dr. Wróblewski po czym razem z moim chłopakiem opuścili pomieszczenie. Oczekując założyłam słuchawki i puściłam moją ulubioną playliste na spofity. Po około 30 minutach z pokoju 17 wyłonił się Wroniasty w słodkiej niebieskiej piżamie w.. MISIE!
- Hahahahahahahaha lepszej nie bylo? - zaczęłam się śmiać aż do łez.
- Chciałem być zabawny - oburzył się, po czym udał obrazonego
- Już się tak nie obrażaj - powiedziałam po czym na jego ustach skradłam delikatny pocałunek. Około 13 zaczęłam powoli się zbierać na zajęcia, co ewidentnie nie spodobało się mojemu chłopakowi co pokazywał grymas na jego twarzy.
- Wrócę.. - powiedziałam i opuściłam sale nr. 8..

Perspektywa Andrzeja, 14:40
To już jutro, nie wycofam się już, dam radę, chce tego. Ciągle powtarzam to sobie w myślach. Nie mogę zostać w jednym miejscu.. Nie potrafię gapic się cały czas w sufit czy telefon. Postanowiłem więc wybrać się na szpitalny spacer. Dużo dzieci przebywających na tym oddziale, nagle do mnie zaczęły pobiegać i krzyczeć.. " Wujek Andrzej!". Zdziwiło mnie to zachowanie, ale cóż mogę być i ich "Wujkiem". Po kilku minutach przemierzania korytarza doszedłem do sali Tosi. Biedna, leżała i nie mogła się już podnieść.. była tak osłabiona, że aż łza w moim oku zakrecila się po czym spłynęła po moim policzku. Pod izolatką spędziłem 3godziny. Nie zauważyłem nawet, która była godzina, a Mania siedziała wtulona we mnie.
- Może idziemy coś zjeść? - zaproponowałem
- Może coś na słodko? Naleśniki! - powiedziała.
- Dobry pomysł - ruszyliśmy w kierunku bufetu.
Po spożyciu posiłku udaliśmy się do mojej sali, gdzie czekał lekarz. Dr. Wróblewski podał mi specjalny lek po czym opuścił pomieszczenie a ja szybko zasnąłem. Obudziłem się około 7, gdy pielęgniarka przyszła pobrać mi krew do badań. O 10 miał być przeszczep szpiku. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- No witamy Pana - zażartowała Mania po czym razem z Panem Henrykiem i Panią Amelia weszli do środka.
- Witam, witam - powiedziałem po czym podnioslem się i usiadłem.
- Denerwujesz się? -- zapytała moja dziewczyna
- Może trochę.. Ale jesteś tutaj więc jest mi lepiej - przytulilem ją
Do sali weszła pielęgniarka i zabrała mnie na blok operacyjny. - Trzymam kciuki! - powiedziała i dała mi buziaka, później widziałem już tylko jak zamykają się drzwi..

Perspektywa Mani, 13:00
Razem z dziadkiem i babcią niecierpliwie czekaliśmy pod salą operacyjną. Nie mogłam się uspokoić, cały czas chodziłam w kółko.
- Usiądź - powiedział dziadek a ja posłusznie wykonałam polecenie, gdy nagle lekarz otworzył duże drzwi a ja poderwalam się.
- Udało się, wszystko jest dobrze. Z siostrą może Pani zobaczyć się za kilka godzin, z chłopakiem jak tylko go przewiozą do sali. - powiedział, po czym uśmiechnęłam się , co znaczyło podziękowanie..

----------
No i mamy 9!
Jak widzicie przeszczep się udał, Manii układa się w klubie więc do dalej? Teraz pozostawiam to Wam! ;)
Kolejny rozdział w piątek! :)

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 8

Perspektywa Andrzeja, 9 października, 9:30
Dziś zostałem wypisany ze szpitala. Zgodnie z informacjami od Mani, aby Magda została w więzieniu na dłużej niż myśli, udałem się na komisariat w celu złożenia zeznań.
-Witam - powiedziałem do sierżanta
- Dzień dobry - odpowiedział po czym zaprosił mnie do pokoju zeznań - proszę opowiedzieć coś o Pani Magdzie.
- Ehhh, no to tak.. Byliśmy razem około 1,5 roku. Zdradziła mnie więc postanowiłem się rozstać z nią. Od tego momentu zaczęła się na mnie mścić. Na początku wysyłała listy z groźbami a pewnego dnia, podpaliła blok, w którym mieszkam a ostatnio napadła mnie w moim własnym mieszkaniu! - powiedziałem zdenerwowany.
-Pana zeznania są bardzo ważne. Dziękuję, za przybycie. - podziękował
-Ile dostanie? - zapytałem
- od 3 do 6 lat - odpowiedział
-Dziękuję, do widzenia!
Po opuszczeniu budynku odczytałem wiadomość od Mani.. "Proszę przyjedź.."
Szybko więc udałem się do jej mieszkania po drodze wstępując do sklepu po dużą czekoladę Oreo. Kiedy stałem już przed blokiem, zadzwoniłem na dzwonek, po czym otworzyła mi drzwi. Była cała zapłakana i roztrzęsiona.
- Co się stało? - zapytałem, po czym wtuliła się w mój tors.
- Nie tutaj, chodź do pokoju..


Perspektywa Mani, 11:15
Postanowiłam zostać w domu z racji tego, że nie dałam rady po wydarzeniu w nocy. Gdy weszliśmy do pokoju rzuciłam się z powrotem na łóżko i zaczęłam płakać.
- Co się dzieje - zapytał a ja wybiegłam do salonu i wyciągnęłam z szafy książkę w której znajdował się list. Miałam szczęście, że dziadka i babci nie było w domu. Wróciłam do pokoju i podałam go Andrzejowi. Czytając list zamarł.
- Jak kto?
- Normalnie. Wiem, nie powiedziałam Ci wcześniej. Zapomniałam o tym wydarzeniu dopóki nie przeczytałam tego. Moja mama była stewardessą, z tego listu wynika, że pisała do mnie kiedy leciała na drugi koniec świata. Znalazłam też inne listy, ale nie miałam odwagi przeczytać. To zbyt trudne dla mnie.. proszę pomóż mi zapomnieć...
-Mańka, kochanie. Nie wiem co mam powiedzieć, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Powiedz co mam zrobić to postaram się pomóc.
- Przytul mnie, na razie to mi wystarczy.. - powiedziałam po czym wtuliłam się w Andrzeja.
- Aaa.. jedziemy dziś do Piechockiego pamiętasz? - zapytał a ja kiwnęłam głową.
Około 14 pojechaliśmy do klubu na rozmowę z prezesem w mojej sprawie.
- Dzień dobry prezesie - powiedzieliśmy równo z Andrzejem.
- Witam, siadajcie. Więc mam  taką propozycję.. weźmiemy Panią na razie na testy, a później trener Nawrocki oceni co dalej.
- Jestem za ale..  powinnam chyba donieść papiery, które potwierdzają wyleczenie kolana?
- Tak, bardzo bym prosił. Eee... czy to coś poważnego?
- Już wszystko dobrze, pęknięta rzepka i uszkodzone więzadła podczas skoku do bloku. Okazało się, że już mogę trenować więc nie ma przeciwwskazań.
- W takim razie do zobaczenia jutro na wieczornym treningu!
- Dziękuję bardzo, do widzenia. - wyszliśmy z Andrzejem trzymając się za ręce słysząc gwizdy innych siatkarzy.
- Nooo zakochani! - krzyknął Włodarczyk
- Gorzko, gorzko, gorzko - krzyczała grupka stojąca za nami na czele z Wlazłym i Winiarskim.
- Może nas przedstawisz? - powiedział Lisinac
- No więc panowie! Oto moja najwspanialsza dziewczyna, przyszła fizjoterapeutka i siatkarka EKS Bełchatów! Mania Trojan! - powiedział Andrzej, po czym każdy z zawodników przedstawił się i powiedział 2 zdania o sobie.
Po kilku minutach opuściliśmy Energię i udaliśmy się do Bełchatowskiej Galerii.
- To co, zakupy a później ciacho? - szturchnął mnie Wroniasty
- Dokładnie tak , muszę kupić nowe buty do treningu pomożesz mi wybrać? - powiedziałam z uśmiechem
- Oczywiście, że tak!
Po około 20 minutach byliśmy już w sklepie sportowym.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytał pracownik sklepu.
- Potrzebuję buty do siatkówki. Najlepiej Mizuno.
Po chwili pracownik przyniósł 6 par butów. Razem z Wroniastym doszliśmy do wniosku, ze przyda się jeszcze 1 para. Wybrałam czarno-białe i fioletowo-różowe.
-Dobry wybór - powiedział sprzedawca, na co się uśmiechnęłam. Po zakupach w sklepie sportowym udaliśmy się do Lodomanii gdzie zamówiliśmy gofry z truskawkami i jedna dużą kawę. Dużo rozmawialiśmy śmiejąc się. Około 19 Andrzej odwiózł mnie do domu a następnie sam pojechał do siebie. Wchodząc do salonu zobaczyłam uśmiechniętych dziadków, tak jakby nic się nigdy nie stało. Nagle rzuciłam..
-Ile jeszcze będziecie udawać, ze nic nic się stało i nic nie ukrywacie? -pobiegłam do pokoju. Po kilku minutach przyszła do mnie Babcia. Widząc znalezione listy, łzy same zaczęły jej płynąć po policzku.
- Mania.. my nie.. my nie potrafiliśmy.. - powiedziała
- Mogliście je wyrzucić..
- Ja chciałam, ale dziadek nie.. tutaj masz ostatni już .. masz go otworzyć gdy będziesz chciała, ale nie teraz.. - powiedziała po czym opuściła pomieszczenie, a ja udałam się w krainę snu. Obudziłam się około 7:30, po cichu zeszłam na dół w celu przygotowania śniadania, a następnie ubrałam się, wzięłam notatki i udałam się na zajęcia. Dzień na uczelni minął mi bardzo szybko, pewnie dlatego, że nie mogę doczekać się pierwszego treningu w EKS. W drodze do domu wstąpiłam na zakupy do Tesco. Po powrocie przygotowałam obiad. Nagle do kuchni przyszli dziadkowie, których postanowiłam przeprosić..
- Przepraszam Was. - wykrztusiłam
- Nic się nie stało, w sumie.. potrafimy Cię zrozumieć. To nasza wina, nie powinniśmy tego przed tobą ukrywać - powiedział dziadek.
Po obiedzie zaczęłam pakować się na pierwszy wieczorny trening, który miał się odbyć o 19:00.  Andrzej był punktualnie o 18.
- Denerwujesz się? - zapytał
- Może trochę ..
- Dasz radę - dał mi buziaka w policzek
Po około 10 minutach byliśmy już pod halą. Wysiedliśmy z Auta po czym Wroniasty dał mi kopniaka w tyłek i życzył powodzenia. Gdy weszłam do szatni zaniemówiłam...
----------
No i mamy 8!
Kogo mogła zobaczyć Mania w szatni? Dawne przyjaciółki? Magdę?
Do zobaczenia za tydzień! :)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 7

Perspektywa Andrzeja, 8 października, 20:15
Poczułem jedynie uderzenie w głowę, po czym straciłem przytomność.. później była już tylko ciemność..


Perspektywa Mani 8 października 21
Gdy tylko wróciłam do domu zostałam napadnięta przez dziadka milionami pytań. Postanowiłam więc opowiedzieć i jemu i babci historię od czasu mojego pobytu w Bełchatowie.
Kończąc swój monolog powiedziałam..
- Gdybym miała wybierać jeszcze raz wybrałbym tak samo. Jestem szczęśliwa. Zaufajcie mi. Proszę..
Około 22, napisałam Andrzejowi SMSa. Trochę zdziwiłam się, że nie odpisał w ciągu godziny, przecież zawsze odpisuje. Zadzwonię do niego rano. Nastawiłam budzik po czym szybko zasnęłam. Obudziłam się przed 7:30, nie mogłam zbytnio spać. Nie pasowało mi to, że Wrona nic nie napisał. Postanowiłam więc udać się na poranny jogging w kierunku jego domu, który znajdował się 15 minut ode mnie i sprawdzić co się dzieje z Wroniastym. Kiedy byłam już na miejscu, zapukałam w drzwi siatkarza. Dość długo nie otwierał a ja coraz bardziej byłam zaniepokojona, więc postanowiłam wejść do środka. Zamarłam. Andrzej leżał nie przytomny na podłodze. Cała przerażona zadzwoniłam na pogotowie a kolejnie zawiadomiłam policję. Funkcjonariusz, który przyjął moje zlecenie powiedział mi, ze mam niczego nie dotykać, mogłoby to zatrzeć ślady. Po ok. 10 minutach w mieszkaniu chłopaka zjawił się lekarz..
- Przepraszam? Pani jest z kimś z rodziny? - zapytał
- Można tak powiedzieć. Jestem jego narzeczoną - odpowiedziałam zdenerwowana
- Pojedzie Pani z nami, gdy tylko przyjedzie policja. Proszę zabrać wszystkie dokumenty Pana.. - Nie wiedział jak się nazywa
- Pana Andrzeja Wrony - dokończyłam za niego.
Po kilku minutach w drzwiach znalazł się sierżant Wątroba, który prowadził sprawę Magdy. Jak ją tylko znajdę... naprawdę, nie mam pojęcia co jej zrobię. Trzeba być totalną kretynką, aby cały czas mścić się na Andrzeju. To ona go zdradziła nie on..
Około godziny 10, byłam już w szpitalu. Kiedy lekarz wyszedł z sali pośpiesznie rzuciłam się na niego w celu otrzymania informacji o Andrzeju.
- Będzie żył. Jeżeli Pani chce, można do niego wejść. Tylko proszę nie za długo. - powiedział A ja podziękowałam mu uśmiechem.
Weszłam do sali, gdzie Andrzej był już przytomny. Miał jedynie zabandażowaną głowę.
- Andrzej!
- Mania kochanie, ja nie wiem jak.. Nie wiem rozumiesz? Musimy coś z tym zrobić. Pomożesz mi? - pytał
- Jasne, wiesz.. trochę wkurza mnie już to. Słyszałam od policjanta, że złapali ją. Czeka na wyrok, mam nadzieję, że dostanie z kilka lat. Potrzebne tylko twoje zeznania - powiedziałam
- Dobrze, dziękuje że jesteś! - po czym chwycił mnie za rękę i rozmawialiśmy dość długo..
- Wiesz ja już muszę się zbierać, mam na 13 a nawet nic nie zjadłam, odbiorę Cię jutro. - powiedziałam dając mu buziaka w policzek.. - Kocham Cię! - i wyszłam z sali.
Na uczelni byłam tuż przed zajęciami. Dzień zleciał mi bardzo szybko. W drodze z wykładów wstąpiłam do szpitala na oddział onkologi, w planach miałam także odwiedzenie swojego chłopaka, ale czy on by wytrzymał bez Tośki choć chwilę? Tym bardziej będąc w jednym szpitalu? Zdecydowanie nie!
- No witam moją siatkarzynkę i cudowną siostrzyczke. Ładnie to tak za moimi plecami romansować? - zapytałam ze śmiechem w głosie po czym pstryknęłam Andrzeja w nos
- Cześć Mania! - Napisała na kartce Tosia
- Jak się czujesz? - zapytałam w ten sam sposób co ona
- Dobrze nawet, tęsknię! - posmutniała.
Zauważyłam, że ma chustkę na głowie. To znak, że włosy już zaczęły jej wypadać.. było mi naprawdę smutno, widząc ją zamknięta w oddzielnej sali. Nagle podszedł dr. Wróblewski
- Witam państwa. Mam dobrą wiadomość. Chemia przyjęła się dość szybko do organizmu Tosi, przeszczep może odbyć się już we czwartek! Mam nadzieję, Panie Andrzeju, że nie wycofa się Pan i że rana na głowie nie jest zbyt niebezpieczna. - powiedział
- Wszystko jest bardzo dobrze. Już nie mogę się doczekać, gdy zabiorę zdrową tą cudowną istotkę na jakiś mecz!
- Nie tak szybko , jeszcze długi czas minie zanim Pan wróci do pełnej gry. Na razie muszę uciekać. Do zobaczenia!- powiedział  - Po czym odszedł.
Po 2 godzinach z radością opuściłam szpital i udałam się do pobliskiego supermarketu w celu zrobienia większych zakupów.
-Już jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu
- No witaj wnusiu, jak tam? - zapytał dziadek
- Dobrze, nie było dziś aż tak źle. Mam dla was dobrą wiadomość. W tym tygodniu Tosia będzie miała przeszczep!
- Naprawdę? - powiedziała wzruszona babcia.
- Tak. Jutro Andrzej ma ostatnie badania. Teraz tylko trzymać kciuki aby wszystko się udało. - powiedziałam, po czym udałam się w kierunku kuchni by przygotować kolację.
Po spożyciu posiłku, zmęczona i senna szybko oddałam się Morfeuszowi.
* -Co Jak to? - powiedziałam
- Ma Pani zbyt poważną kontuzję kolana aby kontynuować grę. Proszę zawiesić karierę do czasu pełnej sprawności a obiecuję, że wróci Pani wróci na boisko - powiedział mężczyzna
- Jak długo?
- Ponad rok..*
-JEZU! - nagle obudziłam się i krzyknęłam. Wspomnienia z przeszłości wróciły, o których Andrzej nie wie. Minęły już 2 lata od kontuzji, wypadku rodziców, a ja dalej mam w głowie słowa ortopedy.. Kiedy spojrzałam na godzinę , budzik wskazywał 3:45. Po cichu wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni by napić się wody. W salonie natknęłam się na dziadka, który widocznie zasnął czytając książkę. W ręce trzymał list. Z racji tego iż jestem bardzo ciekawska, bezszelestnie wyjęłam go z rąk dziadka po czym otworzyłam kopertę, w której znajdowała się kartka..
"Droga Maniu! Kiedy czytasz ten list, masz już 20 lat i jesteś studentką fizjoterapii. W końcu zawsze o tym marzyłaś. Marzyłaś także, o byciu dobrą siatkarką, lecz kontuzja przeszkodziła Ci w tym. Zawsze gdy wyruszałam w daleką podróż pisałam do Ciebie list, tak na wszelki wypadek. Tuż przed wyjazdem rozmawiałam z ortopedą. Zgodził się, abyś mogła ponownie rozpocząć treningi, ale z umiarem. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. Może nie ma mnie przy Tobie i Tosi, ale zawsze będę obok. Zaopiekuj się Tosią..
Twoja.. "

Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Co jeszcze musi się wydarzyć w moim życiu, żebym mogła być w końcu szczęśliwa? Oddałam na swoje miejsce przeczytany list i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Po paru minutach ze smutkiem ponownie odeszłam do krainy Morfeusza...
--------------
No i mamy rozdział 7!
Jak myślicie kto napisał list? Czy Mania dobrze zrobiła czytając go?
Czekam na wasze opinie!
Do piątku/soboty! :)