czwartek, 7 stycznia 2016

EPILOG : "Jesteś największym szczęściem jakie kiedykolwiek mnie spotkało"

Perspektywa Mani..
* To wszystko zaczęło się tak..Kiedyś gdy jechałam na zajęcia, zobaczyłam wielki kłąb dymu nad jakimś osiedlem w pobliżu. Wysiadłam szybko z auta i zaczęłam pomagać poszkodowanym. Trafiłam na Andrzeja. Dość długo martwiłam się o niego, aż w końcu odwiedziłam go w szpitalu razem z Tosią. Później wyszło tak, że w ramach podziękowań za uratowanie.. w sumie nie wiem czego.. ja tylko pomogłam.. ale mniejsza o to! Zaprosił mnie do Karola i Oli na kolację wraz z Tosią.. właśnie Tosia.. podczas zabawy z siostrzeńcem Oli, miała krwotok.. zabraliśmy ją z Andrzejem do szpitala.. później okazało się, że ma białaczkę. A gdy Andrzej, dowiedział się, że są problemy z dawcą sam się zgłosił. Potem zaczęliśmy się spotykać.. były oświadczyny.. To dzięki niemu wróciłam do siatkówki lecz nie na długo. Nie zostawił mnie w najgorszych momentach. Gdy okazało się, że jestem w ciąży był taki szczęśliwy.. i jeszcze ta przysięga małżeńska.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie Maniu za żonę | biorę Ciebie Andrzeju za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci | Później były kłopoty zdrowotne.. i to lotnisko. Cały czas wracam w pamięci do tego. Było tak cudownie. Mieliśmy jechać w podróż poślubną.. a stało się tak, że skończyłam tutaj..*

2 LATA PÓŹNIEJ..

Perspektywa Andrzeja
- Tatoooo! - Woła mnie Arek - Pola znowu mi zabrała zabawkę! 
- Pola, dlaczego zabrałaś zabawkę bratu? Daj mi ją, a ja dam Ci to - pokazałem jej ciasteczko na co zabrała je i bawiła się dalej lalkami. 
- A kiedy przyjdzie mama? - zapytała Pola..
- Wiesz, mamusia jest w pracy.. w innym kraju, ale wróci spokojnie! - zapewniałem ją. - Zaraz przyjdzie do Was babcia i Tosia, bo ja muszę iść do pracy - skłamałem po raz kolejny. Kiedy już pani Amelia była w moim domu a Tosia odkleiła się ode mnie, zabrałem kluczyki do auta i pojechałem do szpitala.  - Dzień dobry Panie Andrzeju! - krzyknęła pielęgniarka! 
- A dzień dobry Pani Bożenko, dzień dobry. Obudziła się? - zapytałem z nadzieją, którą posiadam od prawie dwóch lat. Nic nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową. - Pójdę do niej.
- Niech Pan idzie i się trzyma! - uśmiechnąłem się i przemierzałem dalej korytarz.
- Hej to ja. Znowu ja. Niezmiennie od dwóch lat ja. Ja Andrzej Wrona. Wiesz.. Pola znowu zapytała kiedy wreszcie wrócisz. Znowu skłamałem.
Nie wiem,czy po śmierci pamięta się rzeczy jakie zdarzyły się nam za życia, ale to zależy od Ciebie. Więc może łaskawie ruszysz swój tyłek i wstaniesz? Nadrobimy w końcu te dwa lata gdy Cię nie było. Dzieci mają Twoje oczy. A Pola jest prawie taka sama jak ty w dzieciństwie. Skąd to wiem? Twoja babcia pokazała mi Twoje zdjęcie z dzieciństwa. W sumie sam nie wiem, dlaczego od ponad dwóch lat cały czas mówię na nią Pani.
Zastanawiam się, czy każdy umierający człowiek może zdecydować: zostać czy umrzeć?  Żyj dla miłości, żyj dla mnie, Tosi, naszych dzieci i Pani Amelii.. Mam nadzieję, że to zdanie już znasz na pamięć, bo codziennie je wypowiadam. Można przyzwyczaić się do wszystkiego, lecz nie do nieobecności ukochanej osoby. - powiedziałem, po czym jak zawsze pocałowałem ją w czoło. 
 - O dzień dobry.. przeszkadzam? - zapytał doktor Wróblewski
- Dzień dobry, nie, proszę niech Pan siada
- Wie Pan.. to już ponad 2 lata, badania są niezmienne.. pozwólmy jej odejść.. 
- Czy Pan wie o czym mówi?! Nie ma mowy! Cuda się zdarzają i ja w nie wierzę! Nie ma mowy, nie będę powtarzał - wyszedłem. 
Wkurzony wróciłem do domu. Dzieci nie było, a na stole leżała kartka, że są w parku i wrócą około 17. Wziąłem laptopa na stół i zacząłem oglądać wszystkie nasze zdjęcia z Manią i innymi. 


Wiem, że dzisiaj nie pomogłyby jej wszystkie magiczne pocałunki świata. Ale zrobiłbym wszystko, żeby móc ją pocałować. Może lekarz ma rację? Pozwolić jej odjeść? Sam nie wiem. Otworzyłem barek znajdujący się w kuchni i wyjąłem pierwszy lepszy trunek, który dość szybko wypiłem. Napisałem SMS-a Pani Amelii, że może zabrać Polę i Areczka do siebie, wszystkie rzeczy zostawię przed domem. I tak zrobiłem. Siedziałem i po raz kolejny przeglądałem zdjęcia. W końcu podjąłem decyzję. Skoro nie chce wrócić do mnie i dzieci dam jej odejść. Rano pojadę do szpitala i powiem lekarzowi o decyzji. Zasnąłem w salonie na całą noc. Obudziłem się spojrzałem na zegarek, wstałem i wykonałem poranną toaletę. Ubrałem się a po drodze wstąpiłem do kwiaciarni po ulubione kwiaty Mani. Wchodząc do szpitala, od razu zauważyłem doktora Wróblewskiego. Popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem.
- Podjąłem decyzję. Tylko.. proszę. Niech Pan da mi się z nią pożegnać. - nic nie opowiedział tylko poklepał  mnie po ramieniu. Udałem się do kaplicy aby chwilę się pomodlić a potem do sali w której leżała Mania.
- Hej. To ja, już po raz ostatni. Daje Ci wolną rękę. Możesz odejść. Spróbuję się do tego przyzwyczaić, najwyżej popadnę w jakiś nałóg. Szkoda, ze nasze dzieci nigdy Cię nie poznają. Jestem zły na Ciebie. Mogłaś mi powiedzieć, zrozumiałbym. Może byłaby jakaś szansa. Udalibyśmy się do innej kliniki. Tak, dobrze wiesz o czym mówię. O liście który zostawiłaś w swojej ulubionej książce. Jeśli jednak zdecydujesz się zostać, zakończę karierę, wyjdziemy gdzieś razem i zajmiemy się tylko i wyłącznie naszą rodziną. Decyzja należy do Ciebie.. masz na to godzinę..

Perspektywa Mani
* -Że co?! - pomyślałam. Tak bardzo chce się obudzić. Nie potrafię. Spaceruje po szpitalu z nadzieją, że znajdę gdzieś Andrzeja. Lecz nigdzie go nie było.



Zgodnie z obietnicą, Andrzej wrócił po godzinie wraz z lekarzem. Rozpoznałam głosy ich wszystkich. W końcu kto by nie rozpoznał po dwóch latach leżenia w szpitalu? Poczułam ukucie.
Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami. Kłąb dymu, pierwsza nasza rozmowa, wieczór u Oli i Karola, problemy zdrowotne Tosi, pierwsza randka, oświadczyny, rozmowa o ciąży...
- Masz.. - Andrzej wręczył mi test ciążowy. 
- Po co? Nie jestem w ciąży! 
- Skąd ta pewność? - zapytał ciekawie
- Bo tak..
- Jesteś ostatnio przemęczona, mdli Cię i jest Ci słabo. Zrób chociaż.. 
- Karol Ci powiedział? 
- Tak.. - przyznał
- Znajdę te gnidę i ją uduszę! - Andrzej zaczął się śmiać a ja wyrwałam mu pudełeczko z testem i pobiegłam do łazienki. ślub.. i jeszcze ta przysięga.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie żonę | biorę Ciebie za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci |..*



- Jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało - powiedział Andrzej a moje serce zabiło mocniej. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz. 


-Mania?! - powiedział i pocałował mnie w usta..


-------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy koniec! 
Dziękuję za prawie 10 tysięcy wyświetleń! Prawie 300 komentarzy! 
To już koniec losów Mani i Andrzeja. Jak widzicie Mania przeżyła! :) 
Fajnie by było gdyby każdy zostawił po sobie ślad i coś napisał na temat całości! 
Dziękuję Natasiakowi za współpracę.
Dziękuję Wiktorii, za pomysły
Dziękuję Julci, za każde słowo i że jednak żyje xD
Dziękuję Di Te oraz SKRzAcikowi za każde słowa, które były bardzo mobilizujące!
Dziękuję Wam! Za to, że byliście! 
Mam nadzieję, ze zostaniecie! 
KLIK!< coś nowego! 
Dziękuję, Natalia♡♡


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 19

Perspektywa Andrzeja.. 3 tygodnie później..
"-Wiesz..Ostatnio sięgnęliśmy po Mistrza Polski. Niestety nie mogłaś tego zobaczyć, bo dalej tutaj leżysz. Wiesz, ze za miesiąc muszę wstawić się w Spale na zgrupowaniu? Stefan ponownie mnie powołał. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie podoba mi się to że cały czas tutaj jesteś. Proszę Cię.. obudź się wreszcie.." - powiedziałem do Mani, która z każdym dniem była coraz bladsza. Po konsultacjach z innymi lekarzami okazało się, ze położnik podał złą diagnozę. Arek jest całkowicie zdrowy tak samo jak Pola. Okazało się także, ze jest szansa na wybudzenie mojej zony ze śpiączki. Bardzo ucieszyłem się z tej wiadomości. Postanowiłem chwilę odpocząć, więc pojechałem do domu a przy Mani została pani Amelia oraz Ola, która szczęśliwie urodziła chłopczyka, którego wraz z Karolem nazwała Filip. Postanowiłem posprzątać nasz dom i w końcu zjeść porządny obiad. Gdy sprzątałem szafkę pod telewizorem z jednej książki wypadła fioletowa koperta. Nie była do nikogo zaadresowana więc postanowiłem ją otworzyć.

"Kochanie..
Wiedziałam, ze może tak się stać. Wiedziałam o zagrożeniu, jakie niesie ciąża. Przepraszam, ze Ci nie powiedziałam. Nie chciałam Cię martwić. Miałeś ciężki okres w klubie, w reprezentacji.. Proszę nie bądź na mnie zły. Bądź szczęśliwy nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała wybierać jeszcze raz wybrałbym tak samo.
Kocham Cię, Mania."

- Cholera?! Jakie zagrożenie? - powiedziałem sam do siebie. Przygotowałem sobie obiad po czym znowu wybrałem się do szpitala.
-Przepraszam? Gdzie obecnie znajduje się doktor Wróblewski? - zapytałem przypadkowej pielęgniarki
- Powinien być u siebie - uśmiechnęła się a ja podziękowałem. Będąc na drugim piętrze zapukałem do gabinetu A gdy usłyszałem ciche proszę, wszedłem.
- Dzień dobry! Mam pytanie?
- Dzień dobry. Proszę, niech Pan siada.
- Znalazłem dziś list Mani, w któym napisała, ze są jakieś komplikacje, ze dobrze wie, ze może nie przeżyć! O co chodzi?!
- Panie Andrzeju.. - zaczął spokojnie. - Pana żona podczas ciąży przeszła białaczkę - zamurowało mnie.
- Jak kto?! - wykrzyczałem
- Prawdopodobnie jej ojciec miał wadliwy gen i był nosicielem tego nowotworu. Tosia i Mania także lecz one są już w stu procentach zdrowe, ponieważ był podany odpowiedni lek. Mania jest dlatego w śpiączce, ponieważ jej organizm jest bardzo osłabiony. Stąd to wszystko. Rozumie pan? Aa.. I spokojnie ten położnik już tutaj nie pracuje. Okazało się, ze podczas wypisywania tego wszystkiego i badań był pijany. - opowiedział mi to wszystko A ja byłem w szoku.
- Ale teraz już wszystko będzie dobrze? - zapytałem
- Jeżeli się obudzi to tak. Dziś spróbujemy. Może pójdzie Pan ze mną?
- Oczywiście - wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na OIOM.
- Wszyscy gotowi? - zapytał anestezjolog
- Tak
- W takim razie zaczynamy - powiedział lekarz a ja przyglądałem się wszystkiemu z boku. Wszystkie te maszyny zaczęły pikać jak oszalałe. Jedyne co usłyszałem jak Mania zaczyna się dusić.
- Intubujemy! - rozkazał dr.Wróblewski po czym razem wyszliśmy z sali.
- Nie udało się? - zapytałem
- Niestety.. przykro mi - I odszedł..

Perspektywa Mani..
* O nareszcie! - pomyślałam próbując zaczerpnąć świeżego powietrza lecz po chwili zaczęłam się dusić. Cały czas czułam, ze jest przy mnie Andrzej. Nie myliłam się, po chwili usłyszałam jego głos.
- To o czym dziś rozmawiamy? Może o naszym nocnym spacerze w Wigilię? Pamiętasz jak po wizycie w szpitalu pojechaliśmy na opuszczone lotnisko? Wtedy powiedziałem..
" Niebo i gwiazdy są zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne."
Wiesz pamiętam to, bo wcześniej napisałem to na telefonie i nauczyłem się na pamięć. Tak jestem bardzo romantyczny - zaczął się śmiać i po chwili już kontynuował. No i wiesz.. było tak zimno, że później byłem chory, ale chyba warto było prawda? Gdy wróciliśmy do domu położyliśmy się w salonie i myśleliśmy nad imionami naszych dzieci, które na pewno chciałabyś przytulić.. Wiesz ja muszę już iść, wrócę.. - pocałował mnie w czoło i wyszedł *


Perspektywa Andrzeja, kilka godzin później. 
Wróciłem do domu, zabrałem torbę i ruszyłem na trening. Nawet nie pamiętam co robiliśmy, bo caly czas myślałem o tym jak będzie jak Mania się wybudzi, co jej powiem, jak będzie dalej. Nagle Falasca podszedł do mnie i powiedział..
- Chłopie, ogarnij się, masz wolne do końca tygodnia. Jedź do żony, tak będzie lepiej.
- Naprawdę, dziękuję - przybiłem mu "piątkę" i wybiegłem z sali. Tak naprawdę, nie pojechałem do z powrotem do szpitala. Zadzwoniłem do brata, czy jest w mieście i zaproponowałem mu wyjście na piwo. Opowiedziałem mu jak się czuję i jak jest. Po 8 już piwie zasnąłem na barze. Młody próbował mnie budzić, ale chyba bez skutku. Obudziłem się rano z bólem głowy i wielkim kacem. Połknąłem środki przeciwbólowe i zamówiłem taksówkę. Gdy byłem już na miejscu, zapłaciłem za usługę i wbiegłem na 3 piętro. Na korytarzu zobaczyłem smutną Panią Amelię.
- Co się stało? - zapytałem
- Nie ma jej w sali.. - już miałem nadzieję, że się obudziła i zaraz do nas wyjdzie.
- Co powiedział lekarz?
- Nie było go tutaj. Pielęgniarka nie wie nic.. - po tych słowach ruszyłem w kierunku gabinetu doktora Wróblewskiego.
- Gdzie jest moja żona? - nakrzyczałem na niego.
- Spokojnie! Panie Andrzeju.. przenieśliśmy Pana żonę do osobnej sali, na zwykłym oddziale. - uspokoiłem się..  - Proszę za mną - powiedział, na co wyszliśmy z gabinetu..
Wszedłem do sali. Mania nie była już podpięta aż do tylu urządzeń jak wcześniej. Chwyciłem jej rękę i zacząłem opowiadać o dzisiejszym, a raczej wczorajszym dniu.
"- Wiesz.. byłem wczoraj na treningu, Falasca trochę się na mnie wkurzył. Cały trening byłem nieobecny, bo myślałem jak to będzie gdy się obudzisz. Dał mi wolne do końca tygodnia. Będziesz na mnie przez ten czas skazana 24 godziny na dobę. Rozmawiałem z położną, jutro zabieram dzieciaki do domu. Nie mogę się doczekać!   Wiesz.. że wszyscy pragną, byś została z nami? Ja też tego chcę bardziej niż czegokolwiek w życiu. Ale to moje życzenie i możesz się ze mną nie zgadzać. Więc chciałem tylko powiedzieć, że zrozumiem, jeżeli odejdziesz. To nie zależy od doktorów an od Boga, tylko od Ciebie. - wyszeptałem.."

-------------------
Mamy 19! Także, to już jest prawie koniec.. Już w piątek pojawi się epilog. Co przewidujecie? Śmierć czy jednak cud? Rozdział dedykuję Wiktorii i Natalii! 
Zgodnie z obietnicą! COŚ NOWEGO! http://jesli-chcesz-odejsc.blogspot.com/
Liczę, że każdy kto przeczyta ten rozdział  oraz wstęp do tego wyżej .. zostawi komentarz, to tak bardzo miłe! :) 


piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 18

Perspektywa Mani, 19 kwietnia, 11:35
Gdy tylko otworzyłam oczy, które co chwilę przymykałam.. zorientowałam się, ze znajduje się w szpitalu i jestem podłączona do miliona kabelków, które podtrzymują mnie przy życiu.
- Halo? Słyszysz mnie? Mania kiwnij głową - słyszałam znajomy głos. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Andrzeja a zaraz obok lekarza.
- Posłuchaj mnie.. jesteś na początku 7 miesiąca ciąży. Właśnie rozpoczął się poród. Po wszystkich badaniach przez nas wykonanych okazało się, ze jedni z dzieci może nie przeżyć.. - po moim policzku płynęły łzy..- albo mogą przeżyć oboje, lecz to już jest za duże ryzyko. Postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy aby uratować waszą trójkę, ale nic nie obiecuję. Jeżeli zgadzasz się uściśnij moja rękę - powiedział lekarz A ja wykonałam polecenie. Mój mąż pocałował mnie czule w czoło po czym pielęgniarka zabrała mnie na salę operacyjną. Kiedy byłam już w narkozie usłyszałam słowa anastyzjologa.
-"To czy przeżyjesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie" - wyszeptał na co pomyślałam, ze przecież nie mogę zostawić Andrzeja samego. Nie mogę zostawić Tosi. Nie mogę zostawić dziecka/dzieci.. muszę walczyć..Przypomniałam sobie sytuację gdy w Wigilię rozmyślaliśmy na imionami dla naszych dzieci. Pola - takie imię wybrałam ja dla dziewczynki, które niezbyt przypadło do gustu Andrzejowi, natomiast mój mąż dla synka chciał Arek.. Ale czy to się spełni?

Perspektywa Andrzeja.. kilka godzin później.
Pierwszy raz tak bardzo się bałem. Bałem się o nią, o nasze dzieci. Ona nie może mnie zostawić. Nie teraz.. nerwowo czekałem pod salą operacyjną, z której nagle wyszedł lekarz. Jego mina nie była zbyt ciekawa a ja obawiałem się najgorszego..
- Państwo są z rodziny? - zwrócił sie do mnie i Pani Amelii
- Tak!
- Zapraszam do gabinetu - pokazał na drzwi z numerem 9.
- Co z nią? - zapytałem
- Uratowaliśmy oboje dzieci - Po tych słowach dziękowałem Bogu. - ale to nie jest powód do radości. Pańska żona jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi a na dodatek stan Pana synka jest ciężki. W ciągu 24 godzin może umrzeć.. - zamarłem.
- Jak kto możliwe?
- To wcześniaki. Cudem jest to, że jedno z nich jest zdrowe. Naprawdę niech Pan się cieszy z tego. To jest najważniejsze..- mówił już coś zupełnie bezsensu.
- Mogę zobaczyć moje dzieci?
- Tak, zaraz Pana zaprowadzę - powiedział i udaliśmy się na oddział noworodkowy po czym założyłem specjalne ubranie i wszedłem do środka. Był taki malutki..
- Chcę Pan go wziąć na ręce? - zwróciła się do mnie pielęgniarka
- A mógłbym? - zapytałem na podała mi mojego syna. Był taki mały i bezsilny. Nie rozumiałem dlaczego nie mógł zostać z nami na świecie. 
Pożegnałem się z nim po czym podszedłem do mojej córki - Poli. Ona była już większa. Ruszała swoimi małymi rączkami leżąc w łóżeczku szpitalnym. Zostałem tam dość długo, bo nawet nie zauważyłem jak zasnąłem. 
- Andrzej.. - szturchnęła mnie pani Amelia - jedz do domu. Ja tutaj zostanę - popatrzyłem na nią po czym przystałem na jej propozycje. Zamówiłem taksówkę i po zaledwie 25 minutach byłem w domu. Długo nie mogłem zasnąć. Cały czas byłem myślami z moja żoną oraz dziećmi. W końcu uległem i oddałem się Morfeuszowi. 
Obudziłem się około 12. 
- Tak późno?! - pomyślałem po czym szybko ubrałem się i wybiegłem z domu. Po chwili byłem już w szpitalu gdzie leżała Mania. Na korytarzu spotkałem Olę i Karola. Nic nie mówiąc podeszli do mnie i mnie przytulili. Wszedłem do żony chwyciłem ją za rękę i zacząłem przypominać jej początki naszej znajomości. 
- "Pamiętasz jak pomogłaś mi podczas pożaru,który spowodowała Magda? Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Pamiętasz gdy zapytałem Cię co będzie z nami? Pamiętasz jak po kilku tygodniach zamieszkaliśmy razem? Pamiętasz jak dostałaś się do EKSu a później do reprezentacji? Pamiętasz jak jednak zdecydowałaś się po wypadku na meczu wrócić do fizjoterapii i gdy Piechocki nas o tym poinformował Winiar nagle pierwszy się wyrwał na masaż? Pamiętasz nasz ślub? Pamiętasz jak dowiedziałem się ze zostanę Tatą A Ty mamą? Proszę Cię.. Nie opuszczaj mnie. Nie opuszczaj Tosi, Poli, Pani Amelii. Zostań. Proszę." - pocałowałem ja w czoło po czym zauważyłem, ze całemu mojemu monologu przysłuchiwał się lekarz. 
- Bardzo dobrze. Niech Pan do niej dużo mówi. Ona to słyszy - próbował mnie pocieszyć - Nie będę przeszkadzać. Jestem u siebie jakby co - podał mi rękę i wyszedł.

Perspektywa Mani..
*Andrzej. Ja nie chce Cię zostawiać. Chcę być z wami na dobre i złe. Proszę odwróć się i popatrz stoję za Tobą. Nie zadawaj mi takich głupich pytań. Pewnie ze pamiętam. Kto by czegoś takiego nie pamiętał. Pamiętam nawet to gdy pojechaliśmy na to opuszczone lotnisko. Cholera Andrzej! Odwróć się! Jestem tutaj!*

Perspektywa Andrzeja.. kilka godzin później.
Znowu mi się przysnęło.. śniło mi się, że jakiś znajomy głos do mnie mówi. Olałem to. Nagle poczułem jak Mania ściska moją rękę. Szybko wybiegłem w kierunku gabinetu lekarza i odpowiedziałem mu wszystko. Gdy przyszliśmy z powrotem do sali wszystkie urządzenia, do których była podpięta zaczęły nagle pikać. 
- Proszę wyjść! - krzyknęła w moją stronę pielęgniarka A lekarz tylko na mnie popatrzył.. 

------
Mamy 18! 
Także.. powoli zbliżamy się do końca. Spokojnie. Już wkrótce pojawi się coś nowego! Kolejny rozdział będzie we wtorek + link do czegoś nowego. 
Niech każdy pozostawi komentarz! ;) 


poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 17

Perspektywa Andrzeja, 24 grudnia, 9:30
- Mania wstawaj..- próbowałem obudzić moją żonę.
- Jeszcze 5minut.. proszę..
- Za 30minut musimy jechać do Bełchatowa.. - wstała w momencie.
- Teraz mi i tym mówisz?! Po co? - pytała zdenerwowana.
- Przecież dziś Wigilia. Moi rodzice z bratem przyjadą i twoja babcia i ktoś jeszcze.. - trzymałem ja w niepewności.
Kilka minut po 10, wyruszyliśmy w kierunku domu..
- Andrzej proszę zatrzymaj się..-powiedziała nagle Mania. Zgodnie z prośbą zatrzymałem się. Moja żona wyszła z auta aby zaczerpnąć świeżego powietrza..
- Wszystko dobrze? - zapytałem
- Tak, tak jedzmy już.
Jechałem powoli aby Mania, poczuła się choć trochę lepiej. Gdy tylko zasnęła przyspieszyłem abyśmy szybko byli w domu. Po prawie 2 godzinach jazdy obudziłem ją i poinformowałem, ze jesteśmy już na miejscu. Wyjąłem walizki a Mania położyła się w sypialni. Po chwili odpoczynku pomogłem Pani Amelii i Tosi w przygotowaniu posiłków na uroczystą kolację Wigilijną.
Około 15 Wrona wstała i powiedziała, ze już lepiej się czuje i nakryła stół oraz przygotowała każdemu ubiór. Gdy wszystko było już gotowe zaczęli schodzić się goście.
- No witam mojego kochanego syna i moją kochaną synową! - powiedziała moja mama
- Dzień dobry! - przywitała się Mania.
- Siema brat!
- Siema, siema! Co tam? - zapytałem i ucięliśmy sobie krótką pogawędkę.
Nagle do drzwi zapukał długo wyczekiwany gość. Poprosiłem Manie i Panią Amelie aby udały się do sypialni A ja zaraz dołączę.
- Dzień dobry! Jest Pan gotowy?
- Tak, dziękuję Ci bardzo. Gdzie są?
- W sypialni. Pójdę z panem..

Perspektywa Mani, 17:25
- Dziadek?! Co Ty tutaj robisz? - popatrzyłam na Andrzeja.
- Chcę Was przeprosić. Byłem na kilku miesięcznej terapii. Wiem co zrobiłem i wiem, ze możesz mi nie być w stanie wybaczyć, ale proszę Cię posłuchaj mnie.. - powiedział a ja miałam łzy w oczach. - Ja wiem. Popełniłem coś czego nikt nie powinien mi wybaczyć. Gdy Twoi rodzice zginęli w tym wypadku stało się ze mną coś nie do opisania.. później Tosia, później jak się dowiedziałem Ty. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Terapeuci wiele mi wytłumaczyli. Więc i ja tłumaczę Tobie. Pozwól mi, aby było tak jak dawniej.. - posmutniał A babcia podeszła do niego i go przytuliła.
- Ja już Ci wybaczyłam..
- W sumie.. rozumiem, ze kierowały się Tobą złe emocje, ale żeby aż tak?
- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie..
- Nie musisz mieć. . - wstałam i uczyniłam to co babcia.
Po kilku minutach udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy już czekali. W spokoju i w rodzinnej atmosferze spożylismy wszystko co znajdowało się na stole a następnie otworzyliśmy prezenty.
- A to prezent ode mnie i Tosi..- uśmiechnął się Andrzej. Otworzyłam pudełko które podał mi Andrzej.. A w nim znajdował się śliczny kot brytyjski.
- Jejku! Naprawdę? Jest śliczny! Dziękuję, kocham Cię! - powiedziałam a Andrzej musnął moje usta. Jako jedyni nie wybraliśmy się na pasterkę, ponieważ znowu źle się poczułam. Mój mąż, zaparzył mi miętę, po czym z niewiadomych powodów spakował moje rzeczy do torby i zmusił mnie do pojechania na izbę przyjęć. Uległam. Nie chciałam bagatelizować swoich objawów.
- O Mania? To znowu Ty? Co się stało? - zapytał lekarz
- Ostatnio mam mdłości, strasznie boli mnie głowa i często słabnę. Na dodatek jestem w ciąży.. - wyjaśniłam
- Ojojoj.. zrobimy wszystkie badania, ale jak na razie zostajesz na obserwacji - powiedział doktor. Było mi smutno, ze nie będę mogła spędzić świat w gronie najbliższych mi osób.
- Maniu, kochanie.. ja tutaj zostanę - powiedział Andrzej
- Nie, no nie przesadzaj.. jedz do domu - prosiłam go
- Nie ma mowy!
Nie chciałam się z nim kłócić, więc przystałam na jego propozycje. Do sali nagle wpadł lekarz.
- Mania, zabieramy Cię na USG - powiedział
- Co się dzieje? - zapytałam
- Badanie kontrolne po prostu - poinformował mnie. Po chwili byliśmy już w pracowni. - O popatrzcie to wasze dzieci.
- Jak kto dzieci?! - byłam zdziwiona.
- Nie wiedziałaś, ze jesteś w ciąży bliźniaczej?
- Nie.. to moje pierwsze usg..
- No to gratuluję Wam! Macie piękne zdrowe bliźniaki. Chcecie znać płeć?
- Tak! - powiedział Andrzej mając łzy w oczach
- Chłopczyk i dziewczynka!
- O Boże! Naprawdę?! - powiedziałam
- Tak, gratuluję Wam! W sumie możecie już iść do domu, ale proszę uważaj na siebie..
- Dziękuję! - powiedziałam i opuściłam salę.
Po chwili byliśmy już w aucie, lecz nie pojechaliśmy w kierunku domu. Nie wiedziałam co tym razem Andrzej wymyślił. Po kilku minutowej jeździe byliśmy na opuszczonym lotnisku, na której zaciągnął mnie mój mąż.
- Po co tutaj przyjechaliśmy? - zapytałam
- Popatrz w niebo i obiecaj mi, ze kiedy będzie Ci smutno lub będę daleko od Ciebie pomyślisz o tych wszystkich gwiazdach co są na niebie.. - wyszeptał.
-Obiecuję! - powiedziałam patrząc mu w oczy po czym musnęłam jego usta.
-" Niebo i gwiazdy są zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne. " Chodź, zimno już wracajmy - powiedział i trzymając mnie za rękę opuściliśmy płytę lotniska. Gdy wróciliśmy do domu była już 3:45 na ranem. Nie budząc nikogo postanowiliśmy przespać się na kanapie. Zanim zasnęliśmy zaplanowaliśmy naszego sylwestra a później oddaliśmy się Morfeuszowi.

Perspektywa Mani..Kilka miesięcy później.. kwiecień 2016.
- Andrzej chodźmy już.. Jeszcze się spóźnimy..
- Idę idę! - powiedział biegnąc. - Nie denerwuj się już tak.. - prosił mnie
-Jestem w 7 miesiącu ciąży jak mam się nie denerwować. To typowe - próbowałam go uspokoić.
- Dobra dobra, nie marudź. Chodź już, bo naprawdę spóźnimy się na ten samolot..
Gdy byliśmy już na lotnisku wyczytano nasze nazwiska a ja poczułam ostry ból przez co zasłabłam.. Po kilku godzinach obudziłam się w szpitalu..
------
Przepraszam, ze taki krótki! Wynagrodzę to w kolejnym rozdziale! :) Niech każdy kto przeczytał rozdział zostawi po sobie ślad!
Do piątku! :)

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 16 "I że Cię nie opuszczę"

Perspektywa Andrzeja, 22:15
Zobaczyłem 2 kreski na teście. Byłem najszczęśliwszy na świecie. Nic innego się nie liczyło.
- Kocham Cię! - powiedziała, gdy nagle Tosia znalazła się za mną.
- Czemu tak krzyczycie?
- Tosia, będziesz tak jakby "ciocią" . Twoja siostra jest w ciąży! - przytulił ją, po czym podeszła do mnie i położyła rękę na moim brzuchu.
Zadowoleni w trójkę udaliśmy się do sypialni i szybko oddaliśmy się Morfeuszowi.

Perspektywa Mani.. miesiąc później 23 grudnia 7:45
Jestem już 20 dni po operacji i czuje się świetnie. Co kilka dni jeżdżę na rehabilitację oraz na prądy, co bardzo mi pomaga. Do końca sezonu zostaje w Skrze jako drugi fizjoterapeuta. Bardzo cieszę się, że wszystko zaczęło się układać. Natomiast już dziś zostanę najszczęśliwszą osobą na świecie. Zostanę panią Wrona. Mania i Andrzej Wrona brzmi pięknie prawda? Wczorajszy wieczór panieński spędziłam z Olą, Dagmarą, Pauliną oraz z drugą Olą żoną Pitera. Z racji tego iż wybranka Kłosa oraz ja, nosimy w sobie maleństwa, piłyśmy wyłącznie sok i wodę, natomiast dziewczyny mocno szalały. Andrzeja zabrał Karol, Winiar, Wlazły oraz Piotrek a także siatkarze Skry.
- I jak się czujesz przed tak ważnym dniem? - zapytała babcia wchodząc do mojej sypialni.
- Nawet dobrze, choć trochę się denerwuje..
- Będzie dobrze. Trzymaj - podała mi kopertę. Otworzyłam ją i zobaczyłam piękny złoty łańcuszek.
- Co to jest? - zapytałam
- Łańcuszek Twojej mamy, miała go na ślubie - powiedziała i przytuliła mnie do siebie. - wiesz ja pójdę obudzić Tosię i przygotować nam ubiór a Ty powoli wstawaj i zacznij się przygotowywać.
- Dziękuję! - uśmiechnęłam się.
Nagle do mojego pokoju wpadła Ola Nowakowska i Daga.
- Masz 15minut!
- Na co?
- Na ogarniecie tyłka. Zaraz zrobimy z Ciebie królowa!
- Dobra dobra! Zaraz będę gotowa.
Zgodnie z obietnicą po chwili byłam już gotowa. Udałam się do salonu gdzie było rozłożone całe studio kosmetyczne. Ola Kłos - specjalistka od paznokci wybrała idealny kolor pasujący do przewidzianego makijażu i pokryła je lakierem firmy O.P.I, natomiast Daga i Nowakowska zajęły się moimi włosami. Po godzinie wyglądałam cudownie!
-To co, mykaj coś zjeść i będziemy ubierać sukienkę powoli. W końcu o 12:30 musimy być w kościele. - powiedziała Winiarska. Zjadłam naleśnika przygotowanego przez babcie po czym umyłam zęby i ubrałam swoja sukienkę ślubną.
 

I jak? - zapytałam wychodząc z pokoju.
- Świetnie! - Powiedziały dziewczyny chórem. 
-A ja? - zapytała Tosia w swojej kreacji.
- Jak mała księżniczka - przytuliła ją Daga. 
 

Gdy tylko wszystkie byłyśmy gotowe wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy do kościoła, gdzie czekał już na mnie Andrzej. 
- Gotowa? 
- Jak nigdy! Kocham Cię - powiedziałam patrząc mu w oczy - Gdy tylko organista zaczął grać piosenkę na wejście, Tosia ruszyła i zaczęła sypać płatki róż natomiast Ola i Karol szli tuż za nami.  
- Witam wszystkich zgromadzonych. Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim Marianne Trojan oraz Andrzeja Wronę. Aby ślubowanie było zgodne, podajcie sobie prawe ręce i powtarzajcie za mną. - powiedział ks.Tomek - "Ja Andrzej.."
- Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie Maniu za żonę | biorę Ciebie Andrzeju za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz ze Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci | - Andrzeju.. możesz pocałować pannę młodą! - wtedy Wrona musnął moje usta A wszyscy obecni w kościele wstali i zaczęli bić brawo.

 
 
Wyszliśmy z kościoła a znajomi i rodzina złożyli nam gratulacje. Udaliśmy się wszyscy samochodami na salę weselną gdzie powitano nas chlebem i solą. Po tym, przystąpiliśmy do zabawy, która trwała w najlepsze. Postanowiłam wyjść na chwilę aby się przewietrzyć. Nagle usłyszałam kłótnie Karola i Oli.
- Dlaczego to zrobiłeś? - krzyczała
- Przepraszam.. byłem pijany. Wiem, ze nie powinienem.. 
-Nie ma żadnego ale! - spoliczkowała go i wybiegła na górę nawet mnie nie zauważając. Podeszłam do Kłosa i zapytałam..
- Co się stało? Chcesz pogadać? 
- A chciałabyś? Siadaj.. - usiadłam obok niego. 
- Co się dzieje?
- Wczoraj na tym kawalerskim.. spotkałem swoją pierwszą miłość. Byłem pijany.. zdradziłem Ole. Ja tego nie chciałem..- tłumaczył się. Zauważyłam, że Ola stoi niedaleko wiec prowadziłam tą rozmowę tak aby oboje zrozumieli, że mimo wszystko mają tylko siebie i dziecko, które przyjdzie na świat za 4 miesiące. 
- Przepraszam.. - powiedziała po cichu Ola - nie powinnam tak wybuchać.. 
- Wybaczysz mi?
- Tak! - popatrzyli sobie w oczy i udali się na nocny spacer. Nagle podszedł do mnie Andrzej. 
- Wiesz, ze czeka nas jeszcze noc poślubna? - zapytał bardzo zaciekawiony
- Wrona! To, że jeszcze mogę to robić nic nie znaczy..!
- I tak wiem, że mi ulegniesz skarbie - pocałował mnie w czoło. Po północy pożegnaliśmy się z gośćmi i udaliśmy się do naszego pokoju w hotelu..


 Kocham Cię - powiedział gdy leżałam na jego torsie
- Ja Ciebie też - popatrzyłam mu w oczy.
- Jak myślisz chłopczyk czy dziewczynka? - pytał
- Stawiam na dziewczynkę - odpowiedziałam
-Super by było.. żono - pocałował mnie w czoło po czym zasnęliśmy.. 

------
No i mamy ślub! ;)  Przepraszam, że taki krótki, ale zależało mi aby dodać rozdział w dniu ich ślubu! :)
Życzę wszystkim Wesołych Świąt! :) Kolejny w poniedziałek! :)

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 15

Perspektywa Mani, 29 listopada, 9:30.
Budzę się, lecz szybko ponownie zamykam powieki. Wmawiam sobie, ze to tylko zły sen. Oddycham i upewniam się, że żyje, bo to nie wygląda na życie. Po moich policzkach płyną łzy. Zadaje sobie miliony pytań gdy nagle postrzegam śpiącego Andrzeja na krześle. Dotykam jego dłoni tak by go nie obudzić, lecz nie udaje mi się to. Środkowy natychmiast otwiera swoje tęczówki, którymi patrzy się na mnie. Kocham jego wzrok, gdy jest skupiony tylko i wyłącznie na mnie. Nigdy nie sądziłam, ze będę dzielić swoje serce z kimkolwiek. Moje rozmyślania przerwał wchodzący do sali lekarz.
- Dzień dobry Pani Maniu - powiedział a ja podniosłam się.
- Dzień dobry. Proszę mi mówić Po prostu Mania - podałam mu rękę.
- W takim  razie słuchaj.. masz zerwane więzadła i uszkodzoną rzepkę. Możesz poddać się operacji i wrócić do pełnej sprawności a nawet znowu zacząć grać w siatkówkę. Wiesz.. czasem trzeba wybrać spośród samym złych rzeczy. Musisz zdecydować sama, tak aby wybrać najmniej złą - skończył monolog.
- Kiedy mogę przejść zabieg?
- Zaraz, zaraz. Na pewno nie tutaj, bo nie ma warunków, ale jeśli tylko Ci zależy nawet w tym momencie mogę zadzwonić do Krakowa i umówić termin operacji.
- Byłabym wdzięczna - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, do zobaczenia później!
- Aa, przepraszam kiedy mogę wyjść?
- Nawet dzisiaj, założymy tylko opatrunek. Będziesz musiała na siebie uważać.
- Ja już o to zadbam - wtrącił się Andrzej a ja uderzyłam go łokciem.
Po 15 minutach od wyjścia lekarza, pielęgniarka założyła mi usztywniacz i podała wypis. Andrzej zabrał mnie do domu, w którym czekała na mnie babcia oraz Tosia wraz ze śniadaniem.
- To dla mnie? Dziękuję. - powiedziałam i poczułam ręce środkowego na moich biodrach, który po chwili pomógł mi udać się do sypialni.
- Boli? - zapytał smutnym głosem.
- Jeszcze trochę.. - na myśl o wczorajszym wydarzeniu łzy leciały mi po policzku bezustannie.
- Nie płacz - pocieszał mnie
- Proszę, zostaw mnie samą..
Gdy tylko Andrzej opuścił sypialnię rozmyślałam co dalej. Co jeśli operacja nie uda się? Co jeśli będą komplikacje? Wyciągam z szafki nocnej mały ostry przedmiot i dokładnie go oglądam. Mam ochotę przyłożyć żyletkę do skóry.. Ale nagle rzucam ją w kąt. Nie mogę tego zrobić. Nie chce ranić Andrzeja, Tosi, babci a przede wszystkim siebie. Dokończę studia, będę szczęśliwa mamą i żoną.. Z myśli wyrwał mnie Andrzej informując, że jedzie za godzinę na trening a ja razem z nim. Uległam. Po 15, byliśmy na hali. Powoli i o kulach udałam się na trybuny i wyciągnęłam tablet i zaczęłam odpisywać na wiadomości. Gdy Andrzej razem z Karolem pojawili się na hali, powoli zeszłam po schodach i przywitałam się z Kłosem.
- Jak się czujesz? - usłyszałam za plecami a obracając się zauważyłam prezesa Piechockiego. - Możesz pozwolić na chwilę? - zapytał
- O dzień dobry! Tak pewnie ! - uśmiechnęłam się.
- Rozumiem, że na razie zawieszasz treningi, ale coś kiedyś wspominałaś, że na studia są Ci potrzebne praktyki.
- Czyli co Pan mi proponuje?
- Chciałabyś uczyć się na chłopakach? Ucieszą się, lubią Cię więc nie widzę problemu - powiedział po czym uśmiechnął się.
- Naprawdę?! Od kiedy mogę zacząć? - zapytałam ucieszona
- Nawet dziś!
- No to może chodźmy i powiadommy chłopaków - zaproponowałam na co prezes zgodził się. Kiedy zeszliśmy na dół chłopcy ustawili się w kółku razem ze sztabem trenerskim.
- Panowie! To Wasza Nowa fizjoterapeutka! - powiedział, na co siatkarze zaczęli się cieszyć i bić brawo.
- To ja będę pierwszy na masaż! - krzyknął Winiar a wszyscy wybuchli śmiechem. Wraz z pierwszym fizjoterapeutą udałam się do gabinetu.
- A twoja noga jak?
- Dobrze nawet. Czeka mnie operacja za 2 tygodnie.
- Wiesz, ze to nie musi się tak skończyć, możesz wrócić do grania  - próbował mnie pocieszyć.
- Wiem, ale.. tym razem zrezygnuje i zacznę zajmować się fizjoterapią.
- Dlaczego? Masz przecież dobre warunki.
- Niby tak, ale kiedyś już miałam podobną kontuzję..
- No trudno, wiesz co połóż się zobaczę twoje kolano - zgodnie z poleceniem. - Boli coś?
- Może trochę..
- A powiedz mi.. miałaś może jakieś badania robione w szpitalu?
- Tak, tak - powiedziałam.
- Wyślij mi je proszę na maila albo wpadnę do Was i zobaczę co tam z nim jest, bo jeśli chcesz to mogę poprowadzić Ci rehabilitację po zabiegu, skończyłem kursy - powiedział i się uśmiechnął
- Naprawdę? Super! Miałabym wszystko na miejscu! - powiedziałam uradowana.
- Dobra, zmykaj już! Dogadamy się wieczorem, wyślij mi tylko adres - zgodnie z prośbą wysłałam adres i udałam się w kierunku pakietu hali. Nagle poczułam, że jest mi słabo i mnie mdli. "Pobiegłam" do łazienki i zwymiotowałam. To fakt może i mam anemie, lecz nigdy nie zdarzyło mi się takie coś. Zbagatelizowałam swoje objawy. Wróciłam na trybuny po czym tuż obok mnie znalazł się Kłos.
- A Ty co nie trenujesz? - zapytałam
- Muszę odpocząć.. kolana .. - powiedział smutny
- Dasz radę - poklepałam go po ramieniu aby dodać mu otuchy.
- Co się stało, że tak szybko wyszłam z hali przed chwilą? Andrzej się zaniepokoił.
- Spokojnie to z nerwów i przez anemie, dam radę!
- Kłos! Migiem na boisko koniec podrywania narzeczonej Andrzeja! - krzyknął Falasca a siatkarz szybko pobiegł. Trening minął do szybko, nie zauważyłam nawet gdy Wroniasty był już obok mnie.
- Jedziemy? - zapytałam
- Tak, chodź pojedziemy jeszcze do kościoła aby ustalić datę ślubu - opowiedział plan, a następnie wtuleni w siebie ruszyliśmy do Bełchatowskiej katedry. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu.
- O witajcie młodzi! Chodźcie Zapraszam!  - powiedział kapłan - Co Was do mnie sprowadza?
- Chcemy się pobrać - zaczął mój chłopak.
- Jaki Was termin interesuje?
- Hmmm.. - zaczęliśmy się zastanawiać.
- Zima czy lato?
- Andrzej.. może w tym roku? Przed Wigilią jest jakiś termin? - zwróciłam się do ks. Tomka
- 19 grudnia? Lub dzień przed Wigilią? - zaproponował
- To może w 23 grudnia w takim razie? - zaproponował Andrzej
- Ja jestem za! - powiedziałam a lektor zapisał w księdze.
- No to widzimy się za miesiąc! Do zobaczenia! - uśmiechnął się A my wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku naszej ulubionej restauracji w celu spożycia obiadu.
- Kiedy masz zabieg? - zapytał Andrzej
- 3 grudnia..
- Boisz się?
- Może trochę, ale do ślubu wyzdrowieje - wtuliłam się. Będąc mam miejscu zamówiliśmy dwie "Sałatki Andrzeja Wrony". Po spożyciu posiłku udaliśmy się do domu. Znowu zaczęło mnie mdlić i zrobiło się mi słabo. Nie powiedziałam nic środkowemu tylko od razu położyłam się do łóżka.
- Masz.. - Andrzej wręczył mi test ciążowy.
- Po co? Nie jestem w ciąży!
- Skąd ta pewność? - zapytał ciekawie
- Bo tak..
- Jesteś ostatnio przemęczona, mdli Cię i jest Ci słabo. Zrób chociaż..
- Karol Ci powiedział?
- Tak.. - przyznał
- Znajdę te gnidę i ją uduszę! - Andrzej zaczął się śmiać a ja wyrwałam mu pudełeczko z testem i pobiegłam do łazienki. Dla świętego spokoju zrobiłam go..


Perspektywa Andrzeja, 21:30
Ledwo skończyłem śmiać się z groźby Mani, a jej nie było obok mnie. Powoli podszedłem do łazienki i zapukałem a Mania wyszła cała zapłakana. Nie miałam pojęcia czy ze szczęścia czy nie..
- I co?
- Chcesz wiedzieć?
- Chcę - powiedziałem zdecydowany
- No to patrz.. - moim oczom ukazał się test z..
---------
Za końcówkę zginę - wiem!
Za 10 rozdziałów przewiduje koniec losów Mani i Andrzeja, lecz rozpoczynam coś nowego! 
Rozdział oddaje Wam! :) 
Dedykacja dla Skrzacika!
Coś mało komentarzy ostatnio! #Mobilizacja ziomeczki! :) Do piątku!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 14

Kilka  dni później..

Perspektywa Mani, 28 listopada, 10:15
Nie chętnie i powoli wstaje z ciepłego łóżka. Znowu zaczyna się codzienna rutyna. Śniadanie, zajęcia, trening. Coraz mniej czasu spędzam z Andrzejem. Może mnie już nie potrzebuje? Może ma kogoś innego? Próbuje odrzucić wszystkie myśli. Nagle ktoś dzwoni do moich drzwi. Otworzyłam je a tam nikogo nie było. Tylko koperta. Zabrałam ją szybko z wycieraczki i otworzyłam i przeczytałam list, który w niej był.
"Witam Cię, kimkolwiek jesteś. Aa fakt, kolejna naiwna laska na jedną noc. Zostaw Andrzeja w spokoju. Inaczej tego pożałujesz. I to bardzo." ~A
Zaśmiałam się po cichu. Pewnie kolejna fanka. Rozumiem by być kibicem i fanem poszczególnych zawodników, ale żeby groźby? Skąd one mają ten adres? Czyżby śledziły nas? W głowie miałam już mętlik. Przestaje myśleć, otacza mnie tylko teraźniejszość. Nic więcej. Jak co weekend mam zamiar wybrać się na mecz Skrzatów. Mam nadzieję, ze będzie też Ola lub Paulina. Nagle do domu z wielkim bukietem róż wpada Andrzej.
- Cześć kochanie! To dla Ciebie. Bardzo Cię przepraszam za brak czasu dla Ciebie, ale uwierz mi robię coś dla nas. Dla mnie, dla Ciebie i dla Tosi - powiedział i uśmiechnął się.
- Nie mogłabym przestać Cię kochać. Nigdy nie przestanę. Mimo, ze mam ostatnio różne myśli, chce być z Tobą i rozumiem, że chcesz dla nas wszystkich jak najlepiej - powiedziałam patrząc Wroniastemu w oczy.
- Kocham Cię! - wpił się w moje usta.
Dość szybko przygotowałam obiad, po którym udałam się na trening. Wychodząc z szatni na halę usłyszałam wibracje mojego telefonu.
-"Co Ty na to by odstawić Tosię do babci lub Karola i Oli aby spędzić romantyczny wieczór tylko we dwoje? ;* "
- " Jestem na tak, pogadam z Olą jeszcze na meczu ;* " - odpisałam i ruszyłam w kierunku parkietu. 
-Witam trenerze! - powiedziałam
- Witam, jak tam Mania? - zapytał po czym porozmawialiśmy chwilkę. Po rozgrzewce podzieliłyśmy się na 2 zespoły i zagrałyśmy mecz pomiędzy sobą. Po dwugodzinnym treningu, był czas na mecz Skrzatów. Udałam się na swoje miejsce VIP na hali, a po 15minutach dołączyła do mnie Ola.
- Cześć kochana! Jak tam? - zapytała
- Dobrze, na pewno to nie jest żaden problem?
- To będzie dla mnie przyjemność! Karol pobawi się a ja będę miała chwilę czasu na odpoczynek! - uśmiechnęła się.
- Nie wiem jak się zrewanżuje, jesteś kochana - przytuliłam przyjaciółkę. O 17:00 sędzia zagwizdał pierwszą piłkę meczu. Na zagrywce naszego zespołu znalazł się Facundo Conte. Wszyscy głośno krzyczeli 1...2...3..! Po dwóch wygranych setach przez Bełchatowian, Falasca postanawia wprowadzić zmiany, które okazały się rewelacyjne! Około 19:30 ja i Andrzej wyszliśmy z hali i pożegnaliśmy się z Tosią.  
- To co kochanie, czerwone czy białe? Chińszczyzna czy Włoska? - pytał mój chłopak
- Czerwone i kuchnia Włoska, mam ochotę na jakiś dobry makaron - powiedziałam po czym wtuliłam się w środkowego, który wyciągnął telefon w celi zamówienia potraw. Po około 20 minutach byliśmy w domu pod którym czekał na nas dostawca z jedzeniem przez nas zamówionym. Przebrałam się w luźniejsze ubrania i uczesałam warkocza. Atmosfera przy spożywaniu posiłku nie była jakoś napięta, wręcz na odwrót, cały czas śmialiśmy się. Gdy skończyliśmy posiłek zmęczona położyłam się na kanapie, na której chwilę później usiadł Andrzej. 
- To co oglądamy? - zapytałam 
- Nic, ubieraj się! - rozkazał
- Andrzeeeeeej, proszę nie jestem zmęczona, chcę zostać w domu - błagałam 
- O nie nie nie! Tylko 30 minut no proszę Cię! 
- Daj mi 10 minut - uległam
Zgodnie z obietnicą po 10 minutach wyszliśmy z domu w kierunku pobliskiego parku. 
- Poczekaj tutaj chwilę - poprosił a po chwili zobaczyłam go z wielkim bukietem biało różowych róż.
- Kochanie! Muszę Ci za to wszystko podziękować. Za to jak sobie ze mną radzisz. Dziękuję za to, że  potrafimy być silni nawet gdy nie jesteśmy razem w danym momencie. Dziękuję Ci za wyrozumiałość. Za uratowanie życia. Za to, że pojawiłaś się na mojej drodze. Dziękuję Ci za to, że po prostu mnie kochasz. To dla mnie bardzo ważne, bez Ciebie nie było by mnie. Dzięki Tobie moje życie zmieniło się o 180 stopni. Niesamowite jest to, co może zrobić zwykły zbieg okoliczności prawda? Ja nie mam zamiaru marzyć i życzyć sobie idealnego życia. Ja mam zamiar marzyć i życzyć sobie idealne życie razem z Tobą, Tosią i w przyszłości z naszym maleństwem. "Obiecuję, że spędzę każdy ostatni oddech dziękując ci za pozwolenie sobie na kochanie mnie." Może to za wcześnie, ale.. Mania! Czy.. wyjdziesz za mnie? - skończył swój monolog, wyciągnął czerwone pudełeczko z APARTU a ja ze łzami w oczach..
- TAK! TAK! - odpowiedziałam, pocałowałam Andrzeja,  po czym, usłyszałam oklaski i krzyki "Gorzko! Gorzko! Gorzko!" Obróciłam się a moim oczom ukazał się Karol trzymający w ręce butelkę szampana oraz Tosię na rękach Oli. Byłam najszczęśliwszą osoba na ziemi. 
- Kocham Cię - mówi
- Ja Ciebie też.. - po tych słowach udaliśmy się w kierunku domu a Tosia została z Olą i Karolem. Wchodząc do sypialni nie miałam na nic już siły. Położyłam się do łóżka a po chwili dołączył do mnie Wrona. Obudziłam się po 10, a Andrzej cały czas się we mnie wpatrywał. Przeczesałam jego włosy moimi dłońmi przy okazji patrząc mu w jego piękne tęczówki..
- Przyjdziesz dziś na mój mecz? - zapytałam
- Pewnie, ze tak tylko pierwsze odbiorę Tosię od Karola - powiedział i pocałował mnie czule w czoło. O 12:30 zaczęłam powoli się pakować i przygotowywać obiad. Nagle do kuchni wpadła Tosia, która zaczęła mnie mocno przytulać i opowiadać o dniu spędzonym z Kłosem i Olą. Nim zauważyłam dochodziła 15. Dojazd na halę zajął mi niecałe 10 minut. Szybko przebrałam się w meczowe ubranie i po wyczytaniu mojego nazwiska przez spikera wybiegłam na parkiet. Rozgrzewka razem z innymi zawodniczkami odbyła się w ciszy i w skupieniu. W końcu to dzisiaj gramy o Mistrzostwo Kraju. Wychodząc na przywitanie przeciwniczek zauważyłam na trybunach Andrzeja, Tosię, babcie, Karola i Olę z wielkim transportem "GoBełchatow! GoMania!". 
- I o to wyjściowa szóstka. Na ataku z numerem 2 Karolina Dryja, na przyjęciu z numerem 4 Natalia Nowakowska, z numerem 6 Kaja Nowakowska, na środku z numerem 11 Agata Laskowska, z numerem 14 Sylwia Plińska, na rozegraniu z numerem 16 Marianna Trojan oraz na Libero z numerem 20 nasze Maleństwo! - wykrzykiwał spiker. Po sprawdzeniu ustawienia,  ustawiłam się w strefie 1 aby wykonać zagrywkę. - As serwisowy Mani Trojan! - cała hala skakała z radości. Gdy tylko osiągnęłyśmy dużą przewagę przyszedł czas na zmiany w naszej drużynie, które okazały się skuteczne i dość gładko wygrałyśmy seta 25:15 tak jak i kolejnego 25:18. 
- Piłka meczowa na wagę Mistrzostwa Polski. Serwuje Mania Trojan. - wyrzuciłam dość wysoko piłkę i nagle poczułam ostry ból w kolanie - As serwisowy kończy to spotka..- nie dokończył. Leżałam i płakałam. Nagle poczułam gdy ktoś chwyta mnie za rękę a fizjoterapeuta naszej drużyny ochładza moje kolano. Nikt obecny na hali nie wypowiedział słowa. Gdy tylko lekarze zabrali mnie na nosze każdy kibic i przeciwna drużyna wstała i zaczęła klaskać przy okazji wykrzykując moje imię.. 

Perspektywa Andrzeja, 18:30
Gdy zobaczyłem Manie leżąca na podłodze zamarłem. Dlaczego akurat ona musi mieć takiego pecha? Zostawiłem Tosię przy Karolu i szybko pobiegłem na boisko. Chwyciłem ją za rękę i zobaczyłem u niej po raz pierwszy płacz. 
- Proszę się odsunąć - rozkazał mi lekarz 
- Kocham Cię, wszystko będzie dobrze - wyszeptałem i odszedłem a pogotowie zabrało Manie do szpitala. Na hali panowała cisza. Tak jakby nikogo nie było. Nagle wszyscy wstali i zaczęli wykrzykiwać jej imię a ja udałem się do spikera i komisarza meczu po odebranie nagrody MVP w jej imieniu. Po raz kolejny poprosiłem przyszłe małżeństwo Kłosów o zajęcie się Tosią. Mam wrażenie, że cały czas ich wykorzystuje, ale mniejsza o to. Szybko opuściłem halę Energię i ruszyłem do szpitala. Około 19 byłem na oddziale ortopedii.
- Gdzie jest moja narzeczona?! - wykrzyczałem
- Spokojnie, obecnie jest na badaniach w sali nr. 19. Proszę usiąść i zaczekać. - Zgodnie z instrukcjami zaczekałem chwilę dopóki nie wyszedł lekarz. Popatrzył na mnie i powiedział.. - Zapraszam do gabinetu.
- Co z nią? - pytałem
- Pani Mania ma zerwane wiązadła, uszkodzoną rzepkę i ścięgna. Potrzebna jest operacja, ale nie tutaj. Tutaj nie ma takich warunków. Proszę z nią porozmawiać. Gdyby tylko zdecydowała się na operację może powrócić do pełnej sprawności, a kto wie, może nawet do uprawiania sportu? - poinformował mnie.
- Dziękuje bardzo doktorze, mogę do niej zajrzeć?
- Tak tylko proszę jej nie męczyć - uśmiechnął się.
Udałem się do sali, w której leżała moja narzeczona. Zauważyłem, że śpi, więc po cichu usiadłem , chwyciłem jej dłoń. Cała moja uwaga jest nieustannie skupiona na niej. Gdy nagle zobaczyłem łzę spływającą po jej policzku. Nagle obraca się w moją stronę i mówi..
"Bez względu na to, co się zdarzy życie idzie dalej", a Ty idź razem ze mną.. proszę.. - wtuliła się we mnie. Widziałem, że każdy jej ruch ją boli. Było mi bardzo smutno, ale czasu nikt nie potrafi cofnąć... 

---------------------
Mamy 14stkę! Czekam na Wasze opinie. Jeżeli pod postem będzie 10 komentarzy od Was, ja daje wam 15-ty rozdział! 
Może jest trochę chaosu w tym wszystkim. raz Tosia raz Mania, ale nie martwcie się! To wszystko za jakiś czas wyjdzie na prostą! ( Taką mam nadzieję, że nie strzeli mi jakiś głupi pomysł do głowy) :)
Dziękuję, wszystkim za obecność tutaj. Miło było by aby każdy kto przeczyta ten rozdział zostawił po sobie ślad! :)
Zapraszam na mojego snapa!  natkag11 (Najszybszy kontakt ze mną!) :)