czwartek, 7 stycznia 2016

EPILOG : "Jesteś największym szczęściem jakie kiedykolwiek mnie spotkało"

Perspektywa Mani..
* To wszystko zaczęło się tak..Kiedyś gdy jechałam na zajęcia, zobaczyłam wielki kłąb dymu nad jakimś osiedlem w pobliżu. Wysiadłam szybko z auta i zaczęłam pomagać poszkodowanym. Trafiłam na Andrzeja. Dość długo martwiłam się o niego, aż w końcu odwiedziłam go w szpitalu razem z Tosią. Później wyszło tak, że w ramach podziękowań za uratowanie.. w sumie nie wiem czego.. ja tylko pomogłam.. ale mniejsza o to! Zaprosił mnie do Karola i Oli na kolację wraz z Tosią.. właśnie Tosia.. podczas zabawy z siostrzeńcem Oli, miała krwotok.. zabraliśmy ją z Andrzejem do szpitala.. później okazało się, że ma białaczkę. A gdy Andrzej, dowiedział się, że są problemy z dawcą sam się zgłosił. Potem zaczęliśmy się spotykać.. były oświadczyny.. To dzięki niemu wróciłam do siatkówki lecz nie na długo. Nie zostawił mnie w najgorszych momentach. Gdy okazało się, że jestem w ciąży był taki szczęśliwy.. i jeszcze ta przysięga małżeńska.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie Maniu za żonę | biorę Ciebie Andrzeju za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci | Później były kłopoty zdrowotne.. i to lotnisko. Cały czas wracam w pamięci do tego. Było tak cudownie. Mieliśmy jechać w podróż poślubną.. a stało się tak, że skończyłam tutaj..*

2 LATA PÓŹNIEJ..

Perspektywa Andrzeja
- Tatoooo! - Woła mnie Arek - Pola znowu mi zabrała zabawkę! 
- Pola, dlaczego zabrałaś zabawkę bratu? Daj mi ją, a ja dam Ci to - pokazałem jej ciasteczko na co zabrała je i bawiła się dalej lalkami. 
- A kiedy przyjdzie mama? - zapytała Pola..
- Wiesz, mamusia jest w pracy.. w innym kraju, ale wróci spokojnie! - zapewniałem ją. - Zaraz przyjdzie do Was babcia i Tosia, bo ja muszę iść do pracy - skłamałem po raz kolejny. Kiedy już pani Amelia była w moim domu a Tosia odkleiła się ode mnie, zabrałem kluczyki do auta i pojechałem do szpitala.  - Dzień dobry Panie Andrzeju! - krzyknęła pielęgniarka! 
- A dzień dobry Pani Bożenko, dzień dobry. Obudziła się? - zapytałem z nadzieją, którą posiadam od prawie dwóch lat. Nic nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową. - Pójdę do niej.
- Niech Pan idzie i się trzyma! - uśmiechnąłem się i przemierzałem dalej korytarz.
- Hej to ja. Znowu ja. Niezmiennie od dwóch lat ja. Ja Andrzej Wrona. Wiesz.. Pola znowu zapytała kiedy wreszcie wrócisz. Znowu skłamałem.
Nie wiem,czy po śmierci pamięta się rzeczy jakie zdarzyły się nam za życia, ale to zależy od Ciebie. Więc może łaskawie ruszysz swój tyłek i wstaniesz? Nadrobimy w końcu te dwa lata gdy Cię nie było. Dzieci mają Twoje oczy. A Pola jest prawie taka sama jak ty w dzieciństwie. Skąd to wiem? Twoja babcia pokazała mi Twoje zdjęcie z dzieciństwa. W sumie sam nie wiem, dlaczego od ponad dwóch lat cały czas mówię na nią Pani.
Zastanawiam się, czy każdy umierający człowiek może zdecydować: zostać czy umrzeć?  Żyj dla miłości, żyj dla mnie, Tosi, naszych dzieci i Pani Amelii.. Mam nadzieję, że to zdanie już znasz na pamięć, bo codziennie je wypowiadam. Można przyzwyczaić się do wszystkiego, lecz nie do nieobecności ukochanej osoby. - powiedziałem, po czym jak zawsze pocałowałem ją w czoło. 
 - O dzień dobry.. przeszkadzam? - zapytał doktor Wróblewski
- Dzień dobry, nie, proszę niech Pan siada
- Wie Pan.. to już ponad 2 lata, badania są niezmienne.. pozwólmy jej odejść.. 
- Czy Pan wie o czym mówi?! Nie ma mowy! Cuda się zdarzają i ja w nie wierzę! Nie ma mowy, nie będę powtarzał - wyszedłem. 
Wkurzony wróciłem do domu. Dzieci nie było, a na stole leżała kartka, że są w parku i wrócą około 17. Wziąłem laptopa na stół i zacząłem oglądać wszystkie nasze zdjęcia z Manią i innymi. 


Wiem, że dzisiaj nie pomogłyby jej wszystkie magiczne pocałunki świata. Ale zrobiłbym wszystko, żeby móc ją pocałować. Może lekarz ma rację? Pozwolić jej odjeść? Sam nie wiem. Otworzyłem barek znajdujący się w kuchni i wyjąłem pierwszy lepszy trunek, który dość szybko wypiłem. Napisałem SMS-a Pani Amelii, że może zabrać Polę i Areczka do siebie, wszystkie rzeczy zostawię przed domem. I tak zrobiłem. Siedziałem i po raz kolejny przeglądałem zdjęcia. W końcu podjąłem decyzję. Skoro nie chce wrócić do mnie i dzieci dam jej odejść. Rano pojadę do szpitala i powiem lekarzowi o decyzji. Zasnąłem w salonie na całą noc. Obudziłem się spojrzałem na zegarek, wstałem i wykonałem poranną toaletę. Ubrałem się a po drodze wstąpiłem do kwiaciarni po ulubione kwiaty Mani. Wchodząc do szpitala, od razu zauważyłem doktora Wróblewskiego. Popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem.
- Podjąłem decyzję. Tylko.. proszę. Niech Pan da mi się z nią pożegnać. - nic nie opowiedział tylko poklepał  mnie po ramieniu. Udałem się do kaplicy aby chwilę się pomodlić a potem do sali w której leżała Mania.
- Hej. To ja, już po raz ostatni. Daje Ci wolną rękę. Możesz odejść. Spróbuję się do tego przyzwyczaić, najwyżej popadnę w jakiś nałóg. Szkoda, ze nasze dzieci nigdy Cię nie poznają. Jestem zły na Ciebie. Mogłaś mi powiedzieć, zrozumiałbym. Może byłaby jakaś szansa. Udalibyśmy się do innej kliniki. Tak, dobrze wiesz o czym mówię. O liście który zostawiłaś w swojej ulubionej książce. Jeśli jednak zdecydujesz się zostać, zakończę karierę, wyjdziemy gdzieś razem i zajmiemy się tylko i wyłącznie naszą rodziną. Decyzja należy do Ciebie.. masz na to godzinę..

Perspektywa Mani
* -Że co?! - pomyślałam. Tak bardzo chce się obudzić. Nie potrafię. Spaceruje po szpitalu z nadzieją, że znajdę gdzieś Andrzeja. Lecz nigdzie go nie było.



Zgodnie z obietnicą, Andrzej wrócił po godzinie wraz z lekarzem. Rozpoznałam głosy ich wszystkich. W końcu kto by nie rozpoznał po dwóch latach leżenia w szpitalu? Poczułam ukucie.
Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami. Kłąb dymu, pierwsza nasza rozmowa, wieczór u Oli i Karola, problemy zdrowotne Tosi, pierwsza randka, oświadczyny, rozmowa o ciąży...
- Masz.. - Andrzej wręczył mi test ciążowy. 
- Po co? Nie jestem w ciąży! 
- Skąd ta pewność? - zapytał ciekawie
- Bo tak..
- Jesteś ostatnio przemęczona, mdli Cię i jest Ci słabo. Zrób chociaż.. 
- Karol Ci powiedział? 
- Tak.. - przyznał
- Znajdę te gnidę i ją uduszę! - Andrzej zaczął się śmiać a ja wyrwałam mu pudełeczko z testem i pobiegłam do łazienki. ślub.. i jeszcze ta przysięga.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie żonę | biorę Ciebie za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci |..*



- Jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało - powiedział Andrzej a moje serce zabiło mocniej. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz. 


-Mania?! - powiedział i pocałował mnie w usta..


-------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy koniec! 
Dziękuję za prawie 10 tysięcy wyświetleń! Prawie 300 komentarzy! 
To już koniec losów Mani i Andrzeja. Jak widzicie Mania przeżyła! :) 
Fajnie by było gdyby każdy zostawił po sobie ślad i coś napisał na temat całości! 
Dziękuję Natasiakowi za współpracę.
Dziękuję Wiktorii, za pomysły
Dziękuję Julci, za każde słowo i że jednak żyje xD
Dziękuję Di Te oraz SKRzAcikowi za każde słowa, które były bardzo mobilizujące!
Dziękuję Wam! Za to, że byliście! 
Mam nadzieję, ze zostaniecie! 
KLIK!< coś nowego! 
Dziękuję, Natalia♡♡


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 19

Perspektywa Andrzeja.. 3 tygodnie później..
"-Wiesz..Ostatnio sięgnęliśmy po Mistrza Polski. Niestety nie mogłaś tego zobaczyć, bo dalej tutaj leżysz. Wiesz, ze za miesiąc muszę wstawić się w Spale na zgrupowaniu? Stefan ponownie mnie powołał. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Nie podoba mi się to że cały czas tutaj jesteś. Proszę Cię.. obudź się wreszcie.." - powiedziałem do Mani, która z każdym dniem była coraz bladsza. Po konsultacjach z innymi lekarzami okazało się, ze położnik podał złą diagnozę. Arek jest całkowicie zdrowy tak samo jak Pola. Okazało się także, ze jest szansa na wybudzenie mojej zony ze śpiączki. Bardzo ucieszyłem się z tej wiadomości. Postanowiłem chwilę odpocząć, więc pojechałem do domu a przy Mani została pani Amelia oraz Ola, która szczęśliwie urodziła chłopczyka, którego wraz z Karolem nazwała Filip. Postanowiłem posprzątać nasz dom i w końcu zjeść porządny obiad. Gdy sprzątałem szafkę pod telewizorem z jednej książki wypadła fioletowa koperta. Nie była do nikogo zaadresowana więc postanowiłem ją otworzyć.

"Kochanie..
Wiedziałam, ze może tak się stać. Wiedziałam o zagrożeniu, jakie niesie ciąża. Przepraszam, ze Ci nie powiedziałam. Nie chciałam Cię martwić. Miałeś ciężki okres w klubie, w reprezentacji.. Proszę nie bądź na mnie zły. Bądź szczęśliwy nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała wybierać jeszcze raz wybrałbym tak samo.
Kocham Cię, Mania."

- Cholera?! Jakie zagrożenie? - powiedziałem sam do siebie. Przygotowałem sobie obiad po czym znowu wybrałem się do szpitala.
-Przepraszam? Gdzie obecnie znajduje się doktor Wróblewski? - zapytałem przypadkowej pielęgniarki
- Powinien być u siebie - uśmiechnęła się a ja podziękowałem. Będąc na drugim piętrze zapukałem do gabinetu A gdy usłyszałem ciche proszę, wszedłem.
- Dzień dobry! Mam pytanie?
- Dzień dobry. Proszę, niech Pan siada.
- Znalazłem dziś list Mani, w któym napisała, ze są jakieś komplikacje, ze dobrze wie, ze może nie przeżyć! O co chodzi?!
- Panie Andrzeju.. - zaczął spokojnie. - Pana żona podczas ciąży przeszła białaczkę - zamurowało mnie.
- Jak kto?! - wykrzyczałem
- Prawdopodobnie jej ojciec miał wadliwy gen i był nosicielem tego nowotworu. Tosia i Mania także lecz one są już w stu procentach zdrowe, ponieważ był podany odpowiedni lek. Mania jest dlatego w śpiączce, ponieważ jej organizm jest bardzo osłabiony. Stąd to wszystko. Rozumie pan? Aa.. I spokojnie ten położnik już tutaj nie pracuje. Okazało się, ze podczas wypisywania tego wszystkiego i badań był pijany. - opowiedział mi to wszystko A ja byłem w szoku.
- Ale teraz już wszystko będzie dobrze? - zapytałem
- Jeżeli się obudzi to tak. Dziś spróbujemy. Może pójdzie Pan ze mną?
- Oczywiście - wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się na OIOM.
- Wszyscy gotowi? - zapytał anestezjolog
- Tak
- W takim razie zaczynamy - powiedział lekarz a ja przyglądałem się wszystkiemu z boku. Wszystkie te maszyny zaczęły pikać jak oszalałe. Jedyne co usłyszałem jak Mania zaczyna się dusić.
- Intubujemy! - rozkazał dr.Wróblewski po czym razem wyszliśmy z sali.
- Nie udało się? - zapytałem
- Niestety.. przykro mi - I odszedł..

Perspektywa Mani..
* O nareszcie! - pomyślałam próbując zaczerpnąć świeżego powietrza lecz po chwili zaczęłam się dusić. Cały czas czułam, ze jest przy mnie Andrzej. Nie myliłam się, po chwili usłyszałam jego głos.
- To o czym dziś rozmawiamy? Może o naszym nocnym spacerze w Wigilię? Pamiętasz jak po wizycie w szpitalu pojechaliśmy na opuszczone lotnisko? Wtedy powiedziałem..
" Niebo i gwiazdy są zawsze piękne. Nawet wtedy kiedy jest ciemno, deszczowo lub pochmurno. To moja ulubiona rzecz na całym świecie , bo wiem, że nawet jeśli kiedyś się zgubię,będę samotny albo przerażony, ono i tak zawsze będzie nade mną. I będzie piękne."
Wiesz pamiętam to, bo wcześniej napisałem to na telefonie i nauczyłem się na pamięć. Tak jestem bardzo romantyczny - zaczął się śmiać i po chwili już kontynuował. No i wiesz.. było tak zimno, że później byłem chory, ale chyba warto było prawda? Gdy wróciliśmy do domu położyliśmy się w salonie i myśleliśmy nad imionami naszych dzieci, które na pewno chciałabyś przytulić.. Wiesz ja muszę już iść, wrócę.. - pocałował mnie w czoło i wyszedł *


Perspektywa Andrzeja, kilka godzin później. 
Wróciłem do domu, zabrałem torbę i ruszyłem na trening. Nawet nie pamiętam co robiliśmy, bo caly czas myślałem o tym jak będzie jak Mania się wybudzi, co jej powiem, jak będzie dalej. Nagle Falasca podszedł do mnie i powiedział..
- Chłopie, ogarnij się, masz wolne do końca tygodnia. Jedź do żony, tak będzie lepiej.
- Naprawdę, dziękuję - przybiłem mu "piątkę" i wybiegłem z sali. Tak naprawdę, nie pojechałem do z powrotem do szpitala. Zadzwoniłem do brata, czy jest w mieście i zaproponowałem mu wyjście na piwo. Opowiedziałem mu jak się czuję i jak jest. Po 8 już piwie zasnąłem na barze. Młody próbował mnie budzić, ale chyba bez skutku. Obudziłem się rano z bólem głowy i wielkim kacem. Połknąłem środki przeciwbólowe i zamówiłem taksówkę. Gdy byłem już na miejscu, zapłaciłem za usługę i wbiegłem na 3 piętro. Na korytarzu zobaczyłem smutną Panią Amelię.
- Co się stało? - zapytałem
- Nie ma jej w sali.. - już miałem nadzieję, że się obudziła i zaraz do nas wyjdzie.
- Co powiedział lekarz?
- Nie było go tutaj. Pielęgniarka nie wie nic.. - po tych słowach ruszyłem w kierunku gabinetu doktora Wróblewskiego.
- Gdzie jest moja żona? - nakrzyczałem na niego.
- Spokojnie! Panie Andrzeju.. przenieśliśmy Pana żonę do osobnej sali, na zwykłym oddziale. - uspokoiłem się..  - Proszę za mną - powiedział, na co wyszliśmy z gabinetu..
Wszedłem do sali. Mania nie była już podpięta aż do tylu urządzeń jak wcześniej. Chwyciłem jej rękę i zacząłem opowiadać o dzisiejszym, a raczej wczorajszym dniu.
"- Wiesz.. byłem wczoraj na treningu, Falasca trochę się na mnie wkurzył. Cały trening byłem nieobecny, bo myślałem jak to będzie gdy się obudzisz. Dał mi wolne do końca tygodnia. Będziesz na mnie przez ten czas skazana 24 godziny na dobę. Rozmawiałem z położną, jutro zabieram dzieciaki do domu. Nie mogę się doczekać!   Wiesz.. że wszyscy pragną, byś została z nami? Ja też tego chcę bardziej niż czegokolwiek w życiu. Ale to moje życzenie i możesz się ze mną nie zgadzać. Więc chciałem tylko powiedzieć, że zrozumiem, jeżeli odejdziesz. To nie zależy od doktorów an od Boga, tylko od Ciebie. - wyszeptałem.."

-------------------
Mamy 19! Także, to już jest prawie koniec.. Już w piątek pojawi się epilog. Co przewidujecie? Śmierć czy jednak cud? Rozdział dedykuję Wiktorii i Natalii! 
Zgodnie z obietnicą! COŚ NOWEGO! http://jesli-chcesz-odejsc.blogspot.com/
Liczę, że każdy kto przeczyta ten rozdział  oraz wstęp do tego wyżej .. zostawi komentarz, to tak bardzo miłe! :) 


piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 18

Perspektywa Mani, 19 kwietnia, 11:35
Gdy tylko otworzyłam oczy, które co chwilę przymykałam.. zorientowałam się, ze znajduje się w szpitalu i jestem podłączona do miliona kabelków, które podtrzymują mnie przy życiu.
- Halo? Słyszysz mnie? Mania kiwnij głową - słyszałam znajomy głos. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Andrzeja a zaraz obok lekarza.
- Posłuchaj mnie.. jesteś na początku 7 miesiąca ciąży. Właśnie rozpoczął się poród. Po wszystkich badaniach przez nas wykonanych okazało się, ze jedni z dzieci może nie przeżyć.. - po moim policzku płynęły łzy..- albo mogą przeżyć oboje, lecz to już jest za duże ryzyko. Postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy aby uratować waszą trójkę, ale nic nie obiecuję. Jeżeli zgadzasz się uściśnij moja rękę - powiedział lekarz A ja wykonałam polecenie. Mój mąż pocałował mnie czule w czoło po czym pielęgniarka zabrała mnie na salę operacyjną. Kiedy byłam już w narkozie usłyszałam słowa anastyzjologa.
-"To czy przeżyjesz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie" - wyszeptał na co pomyślałam, ze przecież nie mogę zostawić Andrzeja samego. Nie mogę zostawić Tosi. Nie mogę zostawić dziecka/dzieci.. muszę walczyć..Przypomniałam sobie sytuację gdy w Wigilię rozmyślaliśmy na imionami dla naszych dzieci. Pola - takie imię wybrałam ja dla dziewczynki, które niezbyt przypadło do gustu Andrzejowi, natomiast mój mąż dla synka chciał Arek.. Ale czy to się spełni?

Perspektywa Andrzeja.. kilka godzin później.
Pierwszy raz tak bardzo się bałem. Bałem się o nią, o nasze dzieci. Ona nie może mnie zostawić. Nie teraz.. nerwowo czekałem pod salą operacyjną, z której nagle wyszedł lekarz. Jego mina nie była zbyt ciekawa a ja obawiałem się najgorszego..
- Państwo są z rodziny? - zwrócił sie do mnie i Pani Amelii
- Tak!
- Zapraszam do gabinetu - pokazał na drzwi z numerem 9.
- Co z nią? - zapytałem
- Uratowaliśmy oboje dzieci - Po tych słowach dziękowałem Bogu. - ale to nie jest powód do radości. Pańska żona jest w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi a na dodatek stan Pana synka jest ciężki. W ciągu 24 godzin może umrzeć.. - zamarłem.
- Jak kto możliwe?
- To wcześniaki. Cudem jest to, że jedno z nich jest zdrowe. Naprawdę niech Pan się cieszy z tego. To jest najważniejsze..- mówił już coś zupełnie bezsensu.
- Mogę zobaczyć moje dzieci?
- Tak, zaraz Pana zaprowadzę - powiedział i udaliśmy się na oddział noworodkowy po czym założyłem specjalne ubranie i wszedłem do środka. Był taki malutki..
- Chcę Pan go wziąć na ręce? - zwróciła się do mnie pielęgniarka
- A mógłbym? - zapytałem na podała mi mojego syna. Był taki mały i bezsilny. Nie rozumiałem dlaczego nie mógł zostać z nami na świecie. 
Pożegnałem się z nim po czym podszedłem do mojej córki - Poli. Ona była już większa. Ruszała swoimi małymi rączkami leżąc w łóżeczku szpitalnym. Zostałem tam dość długo, bo nawet nie zauważyłem jak zasnąłem. 
- Andrzej.. - szturchnęła mnie pani Amelia - jedz do domu. Ja tutaj zostanę - popatrzyłem na nią po czym przystałem na jej propozycje. Zamówiłem taksówkę i po zaledwie 25 minutach byłem w domu. Długo nie mogłem zasnąć. Cały czas byłem myślami z moja żoną oraz dziećmi. W końcu uległem i oddałem się Morfeuszowi. 
Obudziłem się około 12. 
- Tak późno?! - pomyślałem po czym szybko ubrałem się i wybiegłem z domu. Po chwili byłem już w szpitalu gdzie leżała Mania. Na korytarzu spotkałem Olę i Karola. Nic nie mówiąc podeszli do mnie i mnie przytulili. Wszedłem do żony chwyciłem ją za rękę i zacząłem przypominać jej początki naszej znajomości. 
- "Pamiętasz jak pomogłaś mi podczas pożaru,który spowodowała Magda? Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Pamiętasz gdy zapytałem Cię co będzie z nami? Pamiętasz jak po kilku tygodniach zamieszkaliśmy razem? Pamiętasz jak dostałaś się do EKSu a później do reprezentacji? Pamiętasz jak jednak zdecydowałaś się po wypadku na meczu wrócić do fizjoterapii i gdy Piechocki nas o tym poinformował Winiar nagle pierwszy się wyrwał na masaż? Pamiętasz nasz ślub? Pamiętasz jak dowiedziałem się ze zostanę Tatą A Ty mamą? Proszę Cię.. Nie opuszczaj mnie. Nie opuszczaj Tosi, Poli, Pani Amelii. Zostań. Proszę." - pocałowałem ja w czoło po czym zauważyłem, ze całemu mojemu monologu przysłuchiwał się lekarz. 
- Bardzo dobrze. Niech Pan do niej dużo mówi. Ona to słyszy - próbował mnie pocieszyć - Nie będę przeszkadzać. Jestem u siebie jakby co - podał mi rękę i wyszedł.

Perspektywa Mani..
*Andrzej. Ja nie chce Cię zostawiać. Chcę być z wami na dobre i złe. Proszę odwróć się i popatrz stoję za Tobą. Nie zadawaj mi takich głupich pytań. Pewnie ze pamiętam. Kto by czegoś takiego nie pamiętał. Pamiętam nawet to gdy pojechaliśmy na to opuszczone lotnisko. Cholera Andrzej! Odwróć się! Jestem tutaj!*

Perspektywa Andrzeja.. kilka godzin później.
Znowu mi się przysnęło.. śniło mi się, że jakiś znajomy głos do mnie mówi. Olałem to. Nagle poczułem jak Mania ściska moją rękę. Szybko wybiegłem w kierunku gabinetu lekarza i odpowiedziałem mu wszystko. Gdy przyszliśmy z powrotem do sali wszystkie urządzenia, do których była podpięta zaczęły nagle pikać. 
- Proszę wyjść! - krzyknęła w moją stronę pielęgniarka A lekarz tylko na mnie popatrzył.. 

------
Mamy 18! 
Także.. powoli zbliżamy się do końca. Spokojnie. Już wkrótce pojawi się coś nowego! Kolejny rozdział będzie we wtorek + link do czegoś nowego. 
Niech każdy pozostawi komentarz! ;)