Perspektywa Mani, 7 października 21:00
Gdy tylko usłyszeliśmy pisk opon na pobliskim parkingu, szybko pobiegliśmy w stronę auta Andrzeja. Było polakierowane na kolor różowy z napisem " Jeszcze nie skończyłam". Po przeczytaniu tego co widnieje na samochodzie domyśliliśmy się, że mogła to zrobić Magda. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer 112, w celu zgłoszenia tej sprawy na policję.
- Mania, dlaczego ona to robi? - zapytał nagle Andrzej
- To prawda dostała zakaz o zbliżanie się do Ciebie.. Nie rozumiem jej zachowania. Przecież między Wami jest już wszystko skończone prawda? -zapytałam niepewnie..
- Spokojnie, nie przejmuj się nią. Zgłosimy ponownie sprawę na policję. - zapewnił mnie, po czym złapaliśmy ostatni autobus miejski. Wysiadłam na moim przystanku. Zmęczona i pełna wrażeń nastawiłam budzik na 8:30 i szybko oddałam się w ramiona Morfeusza.
Obudziłam się około 8, zeszłam na dół i zrobiłam sobie musli z truskawkami gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Ubrałam szybko pierwszą bluzę z szafy i otworzyłam je. Moim oczom okazał się dziadek Henryk i Babcia Amelia.
- Witaj wnusiu, mamy nadzieję, że Cię nie obudziliśmy, jesteśmy prosto z lotniska - powiedziała troskliwie babcia
- Nie, skąd. Mam zajęcia dopiero o 10:30, więc i tak bym już nie spała. Zapraszam do środka.
- Jak czuje się Tosia? - zapytał dziadek wnosząc walizki
- Wczoraj zabrali ją do izolatki i podali pierwszą chemię. Był problem z dawcą, ale dość szybko znalazł się nowy.. - kontynuując swój monolog widziałam jedynie wielkie oczy dziadka..
- Eeee, poczekaj Mania! Czy Ciebie i Andrzeja coś łączy? - zapytał dość zdenerwowany
- Tak, od wczoraj. Jesteśmy razem. Długa historia opowiem Wam później - powiedziałam, po czym ruszyłam do kuchni - Napijecie się czegoś?
- Może kawy - odpowiedzieli wspólnie
- A jak się poznaliście? - pytał nieustanie dziadek a ja zaczęłam przewracać oczami
- Daj już spokój Henryk. Opowie nam później jak będzie chciała, nie naciskaj - puściła mi oczko.
- Wiecie, ja już będę się zbierać na zajęcia, jeszcze muszę kogoś odwiedzić - powiedziałam, po czy zostawiłam im klucze do mieszkania, adres uczelni i szpitala, w którym znajduje się Tosia.
Udałam się pod blok Andrzeja, weszłam na 3 piętro i zapukałam na drzwi.
- Cześć kochanie! - przywitał mnie chłopak.
- No hej, jak tam? - zapytałam ściągając buty.
- Dziś mam rozmowę z prezesem, lekarzem i trenerami. Mam nadzieję, że nie będą mieć nic przeciwko temu, bym mógł być dawcą dla Tosi. To dla mnie bardzo ważne - powiedział, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w skroń.
- Dasz radę! Pamiętaj by porozmawiać jeszcze o mnie - po tych słowach wtuliłam się w jego tors.
Około 10 opuściłam mieszkanie Wrony i ruszyłam w kierunku uczelni..
Gdy tylko usłyszeliśmy pisk opon na pobliskim parkingu, szybko pobiegliśmy w stronę auta Andrzeja. Było polakierowane na kolor różowy z napisem " Jeszcze nie skończyłam". Po przeczytaniu tego co widnieje na samochodzie domyśliliśmy się, że mogła to zrobić Magda. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer 112, w celu zgłoszenia tej sprawy na policję.
- Mania, dlaczego ona to robi? - zapytał nagle Andrzej
- To prawda dostała zakaz o zbliżanie się do Ciebie.. Nie rozumiem jej zachowania. Przecież między Wami jest już wszystko skończone prawda? -zapytałam niepewnie..
- Spokojnie, nie przejmuj się nią. Zgłosimy ponownie sprawę na policję. - zapewnił mnie, po czym złapaliśmy ostatni autobus miejski. Wysiadłam na moim przystanku. Zmęczona i pełna wrażeń nastawiłam budzik na 8:30 i szybko oddałam się w ramiona Morfeusza.
Obudziłam się około 8, zeszłam na dół i zrobiłam sobie musli z truskawkami gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Ubrałam szybko pierwszą bluzę z szafy i otworzyłam je. Moim oczom okazał się dziadek Henryk i Babcia Amelia.
- Witaj wnusiu, mamy nadzieję, że Cię nie obudziliśmy, jesteśmy prosto z lotniska - powiedziała troskliwie babcia
- Nie, skąd. Mam zajęcia dopiero o 10:30, więc i tak bym już nie spała. Zapraszam do środka.
- Jak czuje się Tosia? - zapytał dziadek wnosząc walizki
- Wczoraj zabrali ją do izolatki i podali pierwszą chemię. Był problem z dawcą, ale dość szybko znalazł się nowy.. - kontynuując swój monolog widziałam jedynie wielkie oczy dziadka..
- Eeee, poczekaj Mania! Czy Ciebie i Andrzeja coś łączy? - zapytał dość zdenerwowany
- Tak, od wczoraj. Jesteśmy razem. Długa historia opowiem Wam później - powiedziałam, po czym ruszyłam do kuchni - Napijecie się czegoś?
- Może kawy - odpowiedzieli wspólnie
- A jak się poznaliście? - pytał nieustanie dziadek a ja zaczęłam przewracać oczami
- Daj już spokój Henryk. Opowie nam później jak będzie chciała, nie naciskaj - puściła mi oczko.
- Wiecie, ja już będę się zbierać na zajęcia, jeszcze muszę kogoś odwiedzić - powiedziałam, po czy zostawiłam im klucze do mieszkania, adres uczelni i szpitala, w którym znajduje się Tosia.
Udałam się pod blok Andrzeja, weszłam na 3 piętro i zapukałam na drzwi.
- Cześć kochanie! - przywitał mnie chłopak.
- No hej, jak tam? - zapytałam ściągając buty.
- Dziś mam rozmowę z prezesem, lekarzem i trenerami. Mam nadzieję, że nie będą mieć nic przeciwko temu, bym mógł być dawcą dla Tosi. To dla mnie bardzo ważne - powiedział, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w skroń.
- Dasz radę! Pamiętaj by porozmawiać jeszcze o mnie - po tych słowach wtuliłam się w jego tors.
Około 10 opuściłam mieszkanie Wrony i ruszyłam w kierunku uczelni..
Perspektywa Andrzeja, 8 października 10:30
Po wyjściu Mani, udałem się w kierunku Hali Energia. Przede mną ciężka rozmowa z prezesem i trenerem. Gdy dotarłem już na obiekt, udałem się do szatni, w której był Karol i Kacper.
- Siemka - przywitałem się
- Siema stary, coś ty taki przybity? -zapytał Karol
- Ehh, opowiadałem ci o Tosi.. Mani.. Idę na rozmowę z zarządem. Trochę się denerwuje -wykrztusiłem, po czym wyjąłem z torby koszulkę i spodenki. Gdy byłem już gotowy, udałem się do pokoju numer 23.
- Witam Panie prezesie
- Cześć Andrzej! Jak tam? Co Cię do mnie sprowadza? - zapytał prezes Piechocki
-Ehh, muszę na jakiś czas zawiesić treningi..
- Eeeee poczekaj! Dlaczego?! - powiedział zdenerwowany
- Siostra mojej przyjaciółki ma białaczkę, robiłem ostatnio badania i mogę być dawcą. Chce jej pomóc, inaczej będzie musiała długo czekać na kogoś innego.. - zacząłem się tłumaczyć
- Rozumiem Cię. No cóż, 3 tygodnie Ci wystarczą? Poinformuję trenera.
- Dziękuje prezesie. - po tych słowach zadowolony ruszyłem na parkiet hali gdzie właśnie trwała rozgrzewka. Po około 2 godzinnym treningu, wróciłem do domu i przygotowałem sobie obiad a następnie udałem się do szpitala. Wszystko idzie jak na razie zgodnie z planem. Kiedy byłem już na miejscu zaatakowało mnie kilka fanek. Nie chciałem być nieuprzejmy więc zrobiłem sobie z każdą zdjęcie po czym odszedłem w stronę sali Tosi. Niestety mogłem się z nią widzieć tylko i wyłącznie przez szybę, ale to mi wystarczyło. Po około 30 minutach zjawiło się starsze małżeństwo. Mania nic nie wspominała, że jej dziadkowie już są. Nagle podszedł dość wysoki starszy mężczyzna..
- Pan Andrzej Wrona? - zapytał
- Zgadza się..- powiedziałem dość niepewnie
- Henryk Trojan, witam - podał mi rękę - A to moja żona Amelia
- Witam państwa. Jesteście dziadkami Mani i tej słodkiej kruszynki? - wskazałem palcem na Tosię
- Zgadza się, jak ona się czuje? - zapytała Pani Amelia
- Lekarze mówią, że jest dobrze, ale czy tak naprawdę jest to nikt nie wie..
Nagle starszy mężczyzna wziął mnie na "słówko" .
- Ile Pan chce? 10? 15? 20 tysięcy?
- Proszę?! Nie robię tego dla pieniędzy. Niech Pan natychmiast to schowa, robię to, bo chcę.
- Przepraszam.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po stracie syna i jego żony trochę dziwnie się zachowuję. Mam prośbę tylko niech Pan nie mówi o tym Mani..-prosił mnie
- Nie ma sprawy, sam już o tym nawet zapomniałem. Liczy się dobro Tosi i miłość do pańskiej wnuczki Mani - zapewniłem go.
- Dziękuje bardzo - powiedział, po czym ruszyliśmy na swoje miejsca pod salą małej.
Po wyjściu Mani, udałem się w kierunku Hali Energia. Przede mną ciężka rozmowa z prezesem i trenerem. Gdy dotarłem już na obiekt, udałem się do szatni, w której był Karol i Kacper.
- Siemka - przywitałem się
- Siema stary, coś ty taki przybity? -zapytał Karol
- Ehh, opowiadałem ci o Tosi.. Mani.. Idę na rozmowę z zarządem. Trochę się denerwuje -wykrztusiłem, po czym wyjąłem z torby koszulkę i spodenki. Gdy byłem już gotowy, udałem się do pokoju numer 23.
- Witam Panie prezesie
- Cześć Andrzej! Jak tam? Co Cię do mnie sprowadza? - zapytał prezes Piechocki
-Ehh, muszę na jakiś czas zawiesić treningi..
- Eeeee poczekaj! Dlaczego?! - powiedział zdenerwowany
- Siostra mojej przyjaciółki ma białaczkę, robiłem ostatnio badania i mogę być dawcą. Chce jej pomóc, inaczej będzie musiała długo czekać na kogoś innego.. - zacząłem się tłumaczyć
- Rozumiem Cię. No cóż, 3 tygodnie Ci wystarczą? Poinformuję trenera.
- Dziękuje prezesie. - po tych słowach zadowolony ruszyłem na parkiet hali gdzie właśnie trwała rozgrzewka. Po około 2 godzinnym treningu, wróciłem do domu i przygotowałem sobie obiad a następnie udałem się do szpitala. Wszystko idzie jak na razie zgodnie z planem. Kiedy byłem już na miejscu zaatakowało mnie kilka fanek. Nie chciałem być nieuprzejmy więc zrobiłem sobie z każdą zdjęcie po czym odszedłem w stronę sali Tosi. Niestety mogłem się z nią widzieć tylko i wyłącznie przez szybę, ale to mi wystarczyło. Po około 30 minutach zjawiło się starsze małżeństwo. Mania nic nie wspominała, że jej dziadkowie już są. Nagle podszedł dość wysoki starszy mężczyzna..
- Pan Andrzej Wrona? - zapytał
- Zgadza się..- powiedziałem dość niepewnie
- Henryk Trojan, witam - podał mi rękę - A to moja żona Amelia
- Witam państwa. Jesteście dziadkami Mani i tej słodkiej kruszynki? - wskazałem palcem na Tosię
- Zgadza się, jak ona się czuje? - zapytała Pani Amelia
- Lekarze mówią, że jest dobrze, ale czy tak naprawdę jest to nikt nie wie..
Nagle starszy mężczyzna wziął mnie na "słówko" .
- Ile Pan chce? 10? 15? 20 tysięcy?
- Proszę?! Nie robię tego dla pieniędzy. Niech Pan natychmiast to schowa, robię to, bo chcę.
- Przepraszam.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po stracie syna i jego żony trochę dziwnie się zachowuję. Mam prośbę tylko niech Pan nie mówi o tym Mani..-prosił mnie
- Nie ma sprawy, sam już o tym nawet zapomniałem. Liczy się dobro Tosi i miłość do pańskiej wnuczki Mani - zapewniłem go.
- Dziękuje bardzo - powiedział, po czym ruszyliśmy na swoje miejsca pod salą małej.
*Obudził mnie rano zapach świeżej kawy i moich ulubionych tostów z serem. Nie byłem jeszcze zbyt świadomy gdy nagle do mojego pokoju weszła Magda.
- Co Ty tu ku... robisz?! - wykrzyczałem
- Spokojnie ja tylko po jedno.. - powiedziała po czym rzuciła się na mnie i zaczęła rozbierać..*
- Co Ty tu ku... robisz?! - wykrzyczałem
- Spokojnie ja tylko po jedno.. - powiedziała po czym rzuciła się na mnie i zaczęła rozbierać..*
- Jezu! - Krzyknąłem. - To był tylko sen.. - powtarzałem wciąż w myślach.. - tylko sen..
- No nieźle się Panu przysnęło - powiedziała z uśmiechem Pani Amelia, a ja patrzyłem na telefon w celu sprawdzenia godziny.
- Już 17?! - powiedziałem zdziwiony. I szybko pożegnałem się z państwem Trojan i ruszyłem w kierunku uczelni Mani, po drodze wstępując do kwiaciarni. Kiedy byłem już na miejscu, zaczekałem chwile, po czym do mojego auta wsiadła moja dziewczyna.
-Cześć kochanie - powiedziała dając mi całusa w policzek
- Cześć, jak zajęcia? - powiedziałem podając jej kwiaty
- Nawet dobrze, musimy znaleźć sobie praktyki.. Nawet nie wiem gdzie.. - powiedziała smutna
- Pogadam z Piechockim jeżeli chcesz..
- Naprawdę? Andrzej tyle dla mnie robisz.. mam wrażenie, że Cię wykorzystuję..
- Przestań! Kocham Cię, daj sobie pomóc, ja naprawdę chcę.. - powiedziałem nie dając jej dojść do słowa, po czym pocałowałem ją.
- Kolacja u mnie czy u Ciebie? - zapytała
- U mnie, później Cię odwiozę - zaproponowałem. Po 15 minutach byliśmy już na osiedlu, które dość szybko wyremontowano po pożarze.
- Spaghetti czy... pizza?
- Sportowiec i takie rzeczy? Może cóż zdrowego zrobimy? - powiedziała Mania śmiejąc się
- Co masz na myśli?
- Kurczak + sałatka grecka?
- Kocham Cię, zabierajmy się do pracy - powiedziałem po czym wyjąłem potrzebne produkty. Po spożyciu obiadu obejrzeliśmy film siatkarski " Nad Życie" ..
- Oj ktoś tu się popłakał.. - szturchnęła mnie Mania
- Nieee, po prostu coś mi do oka wpadło i tyle - próbowałem się wybronić
- Jasne, jasne.. - śmiała się, po czym na moich ustach skradła namiętny pocałunek.
Około godziny 18, dziewczyna postanowiła mnie opuścić , przez co trochę się zasmuciłem. Droga do domu Trojan minęła nam na słuchaniu różnych piosenek i wygłupach. Gdy byliśmy już na miejscu, otworzyłem drzwi od strony pasażera jak na gentlemana przystało, po czym złożyłem na ustach mojej dziewczyny delikatny pocałunek. Nagle ktoś zaczął bić brawo. Był to Pan Henryk, który całą sytuację obserwował z balkonu.
- Szczęścia młodzi! - krzyknął,na co zaśmialiśmy się po cichu.
- Kocham Cię - powiedziałem patrząc Mani prosto oczy po czym jeszcze raz pożegnałem się z Manią i ruszyłem w kierunku domu. Kiedy byłem już na miejscu przygotowałem sobie drugą, ale dość lekką kolację. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pewny siebie otworzyłem je, gdy poczułem uderzenie w głowę straciłem przytomność...
- No nieźle się Panu przysnęło - powiedziała z uśmiechem Pani Amelia, a ja patrzyłem na telefon w celu sprawdzenia godziny.
- Już 17?! - powiedziałem zdziwiony. I szybko pożegnałem się z państwem Trojan i ruszyłem w kierunku uczelni Mani, po drodze wstępując do kwiaciarni. Kiedy byłem już na miejscu, zaczekałem chwile, po czym do mojego auta wsiadła moja dziewczyna.
-Cześć kochanie - powiedziała dając mi całusa w policzek
- Cześć, jak zajęcia? - powiedziałem podając jej kwiaty
- Nawet dobrze, musimy znaleźć sobie praktyki.. Nawet nie wiem gdzie.. - powiedziała smutna
- Pogadam z Piechockim jeżeli chcesz..
- Naprawdę? Andrzej tyle dla mnie robisz.. mam wrażenie, że Cię wykorzystuję..
- Przestań! Kocham Cię, daj sobie pomóc, ja naprawdę chcę.. - powiedziałem nie dając jej dojść do słowa, po czym pocałowałem ją.
- Kolacja u mnie czy u Ciebie? - zapytała
- U mnie, później Cię odwiozę - zaproponowałem. Po 15 minutach byliśmy już na osiedlu, które dość szybko wyremontowano po pożarze.
- Spaghetti czy... pizza?
- Sportowiec i takie rzeczy? Może cóż zdrowego zrobimy? - powiedziała Mania śmiejąc się
- Co masz na myśli?
- Kurczak + sałatka grecka?
- Kocham Cię, zabierajmy się do pracy - powiedziałem po czym wyjąłem potrzebne produkty. Po spożyciu obiadu obejrzeliśmy film siatkarski " Nad Życie" ..
- Oj ktoś tu się popłakał.. - szturchnęła mnie Mania
- Nieee, po prostu coś mi do oka wpadło i tyle - próbowałem się wybronić
- Jasne, jasne.. - śmiała się, po czym na moich ustach skradła namiętny pocałunek.
Około godziny 18, dziewczyna postanowiła mnie opuścić , przez co trochę się zasmuciłem. Droga do domu Trojan minęła nam na słuchaniu różnych piosenek i wygłupach. Gdy byliśmy już na miejscu, otworzyłem drzwi od strony pasażera jak na gentlemana przystało, po czym złożyłem na ustach mojej dziewczyny delikatny pocałunek. Nagle ktoś zaczął bić brawo. Był to Pan Henryk, który całą sytuację obserwował z balkonu.
- Szczęścia młodzi! - krzyknął,na co zaśmialiśmy się po cichu.
- Kocham Cię - powiedziałem patrząc Mani prosto oczy po czym jeszcze raz pożegnałem się z Manią i ruszyłem w kierunku domu. Kiedy byłem już na miejscu przygotowałem sobie drugą, ale dość lekką kolację. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Pewny siebie otworzyłem je, gdy poczułem uderzenie w głowę straciłem przytomność...
----------------------
I mamy 6 rozdział! :)
Jak myślicie kto odwiedził Andrzeja?
Dziękuję, za wszystkie komentarze! Jest to bardzo miłe z waszej strony! Rozdziały będą pojawiały się teraz co piątek! :)
Kolejny w niedziele/ w poniedziałek, by nie zostawiać Was bez rozdziału i w niepewności. Do następnego! :)
10 komentarzy od Was = kolejny! ;)
I mamy 6 rozdział! :)
Jak myślicie kto odwiedził Andrzeja?
Dziękuję, za wszystkie komentarze! Jest to bardzo miłe z waszej strony! Rozdziały będą pojawiały się teraz co piątek! :)
Kolejny w niedziele/ w poniedziałek, by nie zostawiać Was bez rozdziału i w niepewności. Do następnego! :)
10 komentarzy od Was = kolejny! ;)