* To wszystko zaczęło się tak..Kiedyś gdy jechałam na zajęcia, zobaczyłam wielki kłąb dymu nad jakimś osiedlem w pobliżu. Wysiadłam szybko z auta i zaczęłam pomagać poszkodowanym. Trafiłam na Andrzeja. Dość długo martwiłam się o niego, aż w końcu odwiedziłam go w szpitalu razem z Tosią. Później wyszło tak, że w ramach podziękowań za uratowanie.. w sumie nie wiem czego.. ja tylko pomogłam.. ale mniejsza o to! Zaprosił mnie do Karola i Oli na kolację wraz z Tosią.. właśnie Tosia.. podczas zabawy z siostrzeńcem Oli, miała krwotok.. zabraliśmy ją z Andrzejem do szpitala.. później okazało się, że ma białaczkę. A gdy Andrzej, dowiedział się, że są problemy z dawcą sam się zgłosił. Potem zaczęliśmy się spotykać.. były oświadczyny.. To dzięki niemu wróciłam do siatkówki lecz nie na długo. Nie zostawił mnie w najgorszych momentach. Gdy okazało się, że jestem w ciąży był taki szczęśliwy.. i jeszcze ta przysięga małżeńska.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie Maniu za żonę | biorę Ciebie Andrzeju za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci | Później były kłopoty zdrowotne.. i to lotnisko. Cały czas wracam w pamięci do tego. Było tak cudownie. Mieliśmy jechać w podróż poślubną.. a stało się tak, że skończyłam tutaj..*
2 LATA PÓŹNIEJ..
Perspektywa Andrzeja
- Tatoooo! - Woła mnie Arek - Pola znowu mi zabrała zabawkę!
- Pola, dlaczego zabrałaś zabawkę bratu? Daj mi ją, a ja dam Ci to - pokazałem jej ciasteczko na co zabrała je i bawiła się dalej lalkami.
- A kiedy przyjdzie mama? - zapytała Pola..
- Wiesz, mamusia jest w pracy.. w innym kraju, ale wróci spokojnie! - zapewniałem ją. - Zaraz przyjdzie do Was babcia i Tosia, bo ja muszę iść do pracy - skłamałem po raz kolejny. Kiedy już pani Amelia była w moim domu a Tosia odkleiła się ode mnie, zabrałem kluczyki do auta i pojechałem do szpitala. - Dzień dobry Panie Andrzeju! - krzyknęła pielęgniarka!
- A dzień dobry Pani Bożenko, dzień dobry. Obudziła się? - zapytałem z nadzieją, którą posiadam od prawie dwóch lat. Nic nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową. - Pójdę do niej.
- Niech Pan idzie i się trzyma! - uśmiechnąłem się i przemierzałem dalej korytarz.
- Hej to ja. Znowu ja. Niezmiennie od dwóch lat ja. Ja Andrzej Wrona. Wiesz.. Pola znowu zapytała kiedy wreszcie wrócisz. Znowu skłamałem.
Nie wiem,czy po śmierci pamięta się rzeczy jakie zdarzyły się nam za życia, ale to zależy od Ciebie. Więc może łaskawie ruszysz swój tyłek i wstaniesz? Nadrobimy w końcu te dwa lata gdy Cię nie było. Dzieci mają Twoje oczy. A Pola jest prawie taka sama jak ty w dzieciństwie. Skąd to wiem? Twoja babcia pokazała mi Twoje zdjęcie z dzieciństwa. W sumie sam nie wiem, dlaczego od ponad dwóch lat cały czas mówię na nią Pani.
Zastanawiam się, czy każdy umierający człowiek może zdecydować: zostać czy umrzeć? Żyj dla miłości, żyj dla mnie, Tosi, naszych dzieci i Pani Amelii.. Mam nadzieję, że to zdanie już znasz na pamięć, bo codziennie je wypowiadam. Można przyzwyczaić się do wszystkiego, lecz nie do nieobecności ukochanej osoby. - powiedziałem, po czym jak zawsze pocałowałem ją w czoło.
- O dzień dobry.. przeszkadzam? - zapytał doktor Wróblewski
- Dzień dobry, nie, proszę niech Pan siada
- Wie Pan.. to już ponad 2 lata, badania są niezmienne.. pozwólmy jej odejść..
- Czy Pan wie o czym mówi?! Nie ma mowy! Cuda się zdarzają i ja w nie wierzę! Nie ma mowy, nie będę powtarzał - wyszedłem.
Wkurzony wróciłem do domu. Dzieci nie było, a na stole leżała kartka, że są w parku i wrócą około 17. Wziąłem laptopa na stół i zacząłem oglądać wszystkie nasze zdjęcia z Manią i innymi.
Wiem, że dzisiaj nie pomogłyby jej wszystkie magiczne pocałunki świata. Ale zrobiłbym wszystko, żeby móc ją pocałować. Może lekarz ma rację? Pozwolić jej odjeść? Sam nie wiem. Otworzyłem barek znajdujący się w kuchni i wyjąłem pierwszy lepszy trunek, który dość szybko wypiłem. Napisałem SMS-a Pani Amelii, że może zabrać Polę i Areczka do siebie, wszystkie rzeczy zostawię przed domem. I tak zrobiłem. Siedziałem i po raz kolejny przeglądałem zdjęcia. W końcu podjąłem decyzję. Skoro nie chce wrócić do mnie i dzieci dam jej odejść. Rano pojadę do szpitala i powiem lekarzowi o decyzji. Zasnąłem w salonie na całą noc. Obudziłem się spojrzałem na zegarek, wstałem i wykonałem poranną toaletę. Ubrałem się a po drodze wstąpiłem do kwiaciarni po ulubione kwiaty Mani. Wchodząc do szpitala, od razu zauważyłem doktora Wróblewskiego. Popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem.
- Podjąłem decyzję. Tylko.. proszę. Niech Pan da mi się z nią pożegnać. - nic nie opowiedział tylko poklepał mnie po ramieniu. Udałem się do kaplicy aby chwilę się pomodlić a potem do sali w której leżała Mania.
- Hej. To ja, już po raz ostatni. Daje Ci wolną rękę. Możesz odejść. Spróbuję się do tego przyzwyczaić, najwyżej popadnę w jakiś nałóg. Szkoda, ze nasze dzieci nigdy Cię nie poznają. Jestem zły na Ciebie. Mogłaś mi powiedzieć, zrozumiałbym. Może byłaby jakaś szansa. Udalibyśmy się do innej kliniki. Tak, dobrze wiesz o czym mówię. O liście który zostawiłaś w swojej ulubionej książce. Jeśli jednak zdecydujesz się zostać, zakończę karierę, wyjdziemy gdzieś razem i zajmiemy się tylko i wyłącznie naszą rodziną. Decyzja należy do Ciebie.. masz na to godzinę..
Perspektywa Mani
* -Że co?! - pomyślałam. Tak bardzo chce się obudzić. Nie potrafię. Spaceruje po szpitalu z nadzieją, że znajdę gdzieś Andrzeja. Lecz nigdzie go nie było.
Zgodnie z obietnicą, Andrzej wrócił po godzinie wraz z lekarzem. Rozpoznałam głosy ich wszystkich. W końcu kto by nie rozpoznał po dwóch latach leżenia w szpitalu? Poczułam ukucie.
Nagle wszystko przeleciało mi przed oczami. Kłąb dymu, pierwsza nasza rozmowa, wieczór u Oli i Karola, problemy zdrowotne Tosi, pierwsza randka, oświadczyny, rozmowa o ciąży...
- Masz.. - Andrzej wręczył mi test ciążowy.
- Po co? Nie jestem w ciąży! - Skąd ta pewność? - zapytał ciekawie
- Bo tak..
- Jesteś ostatnio przemęczona, mdli Cię i jest Ci słabo. Zrób chociaż..
- Karol Ci powiedział?
- Tak.. - przyznał
- Znajdę te gnidę i ją uduszę! - Andrzej zaczął się śmiać a ja wyrwałam mu pudełeczko z testem i pobiegłam do łazienki. ślub.. i jeszcze ta przysięga.. Ja Andrzej | Ja Marianna | biorę Ciebie żonę | biorę Ciebie za męża | i ślubuję Ci | miłość | wierność | I uczciwość małżeńską | Oraz że Cię nie opuszczę | aż do śmierci | Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący | w trójcy jedyny i wszyscy święci |..*
- Jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało - powiedział Andrzej a moje serce zabiło mocniej. Nagle otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz.
-Mania?! - powiedział i pocałował mnie w usta..
-------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy koniec!
Dziękuję za prawie 10 tysięcy wyświetleń! Prawie 300 komentarzy!
To już koniec losów Mani i Andrzeja. Jak widzicie Mania przeżyła! :)
Fajnie by było gdyby każdy zostawił po sobie ślad i coś napisał na temat całości!
Dziękuję Natasiakowi za współpracę.
Dziękuję Wiktorii, za pomysły
Dziękuję Julci, za każde słowo i że jednak żyje xD
Dziękuję Di Te oraz SKRzAcikowi za każde słowa, które były bardzo mobilizujące!
Dziękuję Wam! Za to, że byliście!
Mam nadzieję, ze zostaniecie!
KLIK!< coś nowego!
Dziękuję, Natalia♡♡